czwartek, 24 września 2015

Be my baby?

I


'Cześć Gee, chciałbyś się ze mną umówić?', ' Siema stary, co powiesz na romantyczny wypad do kina?', 'Zastanawiałem się, czy może nie poszedłbyś ze mną randkę?'. 
Nie, nie nie! Frank pokręcił głową ze zrezygnowaniem i spojrzał na zegarek wiszący nad tablicą. Uprzedził już swojego przyjaciela, że chce go o coś zapytać po lekcjach, więc nie było już odwrotu. Im szybciej jednak leciał czas, tym bardziej się stresował i tym większą pustkę miał w głowie. Aż chciało mu się śmiać; zawsze taki pewny siebie, a nie potrafi zaprosić na randkę kogoś, kto mu się podoba.

Gerard natomiast siedział na swoim miejscu w klasie i wbijał swoje natarczywe spojrzenie w tarczę, wiszącego nad tablicą, zegara. Chciał już opuścić mury szkoły i spotkać się ze swoim przyjacielem, który miał mu coś do powiedzenia. Wayowi takie uprzedzenie z jego strony wydało się dziwne, więc przez pierwsze dwie godziny lekcyjne zastanawiał się o co może brunetowi chodzić, po tym czasie stwierdził jednak, że tego typu rozważania nie mają sensu i że tylko Frank może zaspokoić jego ciekawość.

W końcu nadeszła ta godzina, w której Frank Iero miał się stać albo najszczęśliwszym​ chłopakiem na ziemi, albo najsmutniejszym.​ Na miejsce spotkania dotarł jako pierwszy, co dało mu trochę psychicznego komfortu, jednak wciąż bardzo się stresował.

Wayowi dotarcie na miejsce zajęło trochę dłużej, a to tylko i wyłącznie dlatego, że na korytarzu wywiązała się bójka i tłum gapiów, jaki zebrał się wokół walczących, zajął niemalże cały korytarz. 

- Cześć - powiedział, podchodząc do przyjaciela - Mam nadzieję, że długo nie czekasz. Korki były.

- Cześć - rzucił i podrapał się po karku. Zawsze tak robił, gdy był zdenerwowany. - Tylko kilka minut - uśmiechnął się lekko.

Gerard wywrócił oczami: - A więc cóż takiego chciałeś mi powiedzieć, Frankie? - sprezentował mu kuksańca i wyszczerzył się.

- Jest taka sprawa... - zaczął i przeklął pod nosem, nie mając pojęcia jak się za to zabrać. - Co robisz jutro wieczorem?

Way wykrzywił usta i spojrzał w górę, robiąc zamyśloną minę, jakby właśnie analizował cały swój harmonogram zajęć; cóż właśnie tak było, choć pozycji w nim było naprawdę niewiele. 

- Leżę na kanapie i zbijam bąki, jednym słowem mam czas - odparł wesoło.

- Poszedł byś ze mną na... do kina? - poprawił się szybko, nie chcąc na razie używać słowa 'randka'.

- Na piwo też mogę - zaśmiał się Way, bezbłędnie wyłapując niepożądane słowo - Na którą?

- Co? - zdziwił się, jednak po chwili zaskoczył. - A, no tak, na piwo też! Może być siódma?

- Głupolu, nie sprzedadzą nam! - powiedział wesoło i poczochrał Franka po włosach - Może, może.

- No tak, to trudno - mruknął, jednak postanowił jeszcze postawić sprawę jasno, by Gerard był pewien, że nie będzie to zwykłe spotkanie. - Ale Gerard, tak właściwie to chciałbym, żeby to była...

- Tak? - chciał wreszcie wiedzieć, o co brunetowi chodzi i prawdę powiedziawszy, zaczął się już nieco niecierpliwić.

- Randka - oznajmił szybko i spuścił głowę, jako że na jego policzkach pojawił się lekko czerwonawy odcień.

Gerard otworzył szeroko oczy i aż zachłysnął się powietrzem; takiego obrotu sprawy się nie spodziewał. Nie chciał również prosić Iero o powtórzenie, żeby się upewnić; jego mina była najlepszy potwierdzeniem tego, że się nie przesłyszał.

- Wiesz co, zapomnij o tym, okej? - spanikował i zaśmiał się krótko, co przez nerwy zabrzmiało jak chichot.

Way westchnął. Teraz było mu głupio, że zareagował w taki sposób. 

- Frank - jęknął cicho - Ja... Przepraszam. Zaskoczyłeś mnie po prostu. Spójrz na mnie.

- Nie było tematu, Gee - dodał dosadnie, jednak uniósł głowę i skrzyżował ich spojrzenia.

Gerard zrobił markotną minę, a po chwili wzruszył ramionami: - Skoro propozycja kina jest nieaktualna, to... Chodź ze mną na kawę.

- Kino aktualne, ale bez moich wyobrażeń - prychnął. - A na kawę możemy też iść.

- To chodź - Way posłał mu nieśmiały uśmiech i ruszył w stronę najbliższej kawiarni. Czuł, że musi z Frankiem porozmawiać, a pogawędki najlepiej ucinało mu się właśnie przy gorących napojach. Iero wbijał wzrok w ziemię, czując się cholernie skrępowany w takiej sytuacji. Skoro Gerard go odrzucił to najchętniej zszedł by mu z oczu i udał do domu. Po dłuższej chwili dotarli do lokalu, Gerard obejrzał się na Franka, po czym przekroczył próg i udał się do wolnego stolika, machając na towarzysza zachęcająco.

- To...jak tam zleciały lekcje? - spytał Frank, chcąc przerwać tą krępującą ciszę.

- Ciągnęły się cholernie, jak to lekcje - odparł luźno czarnowłosy i poprawił się na swoim miejscu, zakładając jedną nogę na drugą. Gdy zaproponował Frankowi wypad do kawiarni miał plan, jak odkręcić to nieporozumienie,​ teraz jednak czuł się tak, jakby ktoś zresetował mu system - kompletnie nie wiedział, jak się za to zabrać. Mimo rosnącego napięcia starał się jednak sprawiać wrażenie nieskrępowanego i otwartego.

- Aż za dobrze wiem o czym mówisz - zaśmiał się i wyjrzał za okno, jako że żaden inny temat nie przychodził mu aktualnie do głowy, a wciąż czuł się strasznie niepewnie.

Gerard powędrował wzrokiem za spojrzeniem towarzysza; ulica, przy której znajdował się lokal, była zatłoczona o tej porze. Nagle jego wzrok przykuła sporych rozmiarów ruda, włochata kulka, która stała w sporej odległości od okna i patrzyła na niego swoimi czarnymi, jak węgiel oczkami. Chłopak uśmiechnął się mimowolnie i zerknął na Franka, który w dalszym ciągu wyglądał przez szybę. Po chwili odwrócił wzrok i spojrzał na miejsce, gdzie jeszcze chwilę temu znajdował się pies - pusto. Po chwili jednak ten sam, owłosiony pysk znalazł się po drugiej stronie szklanej powierzchni na przeciwko jego twarzy. Zwierzę oparło przednie łapy na niewysokim murku i radośnie machało ogonem.

- Ale cudowny! - zachwycił się Frank, a w jego oczach pojawiły się małe iskierki. Całe napięcie jakby nagle go opuściło.

Gerard zachichotał cicho, widząc zaintrygowanego przyjaciela: - Ciekawe czy na nas poczeka - dodał rozbawiony, chciałby się z nim przywitać. W tym samym momencie do stolika podeszła kelnerka. Odebrała od nich zamówienie i odeszła, w celu jego zrealizowania.

- Chyba nie - westchnął Frank i skinął głową na kobietę, która właśnie go zabierała. Jak najdłużej mógł patrzył za zwierzęciem, a później spojrzał na Gerarda, a przez to wróciło jego napięcie. Odwrócił wzrok i podrapał się po karku. W tym samym momencie wróciła kelnerka i postawiła przed każdym z nich filiżankę z parującą kawą. Gerard uśmiechnął się do dziewczyny i podziękował grzecznie, po czym sięgnął po naczynie i wziął pierwszy łyk. Znów spojrzał dyskretnie na bruneta; nie podobała mu się mina przyjaciela.

- Chodzi o to, że jestem facetem, czy po prostu ci się nie podobam? - spytał wreszcie, bo to pytanie nie dawało mu spokoju. Gdyby to pierwsze to byłby w stanie jeszcze jakoś to znieść.

- Frank... - zaczął i odstawił filiżankę na niewielki spodeczek - Ale ja przecież nie dałem ci wtedy żadnej odpowiedzi. A zareagowałem tak, bo... To było odrobinę niespodziewane. Nie powiedziałem, że nie chcę iść z tobą na randkę.

- A chcesz? - zaskoczył Iero, a w jego oczach znów pokazały się radosne iskierki.

Way uniósł wzrok i spojrzał prosto w bursztynowe tęczówki bruneta: - Franklinie Anthony Iero, byłbym zaszczycony mogąc iść z Tobą do kina - powiedział niezwykle poważnie, akcentując odpowiednie słowo. Brunet uśmiechnął się promiennie i aż odłożył szklankę, by nie wylać kawy.

- Na randkę, tak? - upewnił się.

Way przytaknął i posłał mu uśmiech. Kurcze, widok szczęścia na twarzy przyjaciela sprawiał mu ogromną przyjemność, szczególnie, że on był jego sprawcą. 

- Nosz cholera, Gee, nie mogłeś tak od razu, tylko kazałeś mi tu siedzieć jak na skazaniu? - prychnął i wziął długiego łyka kawy.

- To ty się od razu zdenerwowałeś i skończyłeś temat, kochanie - dodał na końcu pieszczotliwie.

-N-nie nazywaj mnie tak! - burknął, rumieniąc się delikatnie, co zasłonił filiżanką.

Way zaśmiał się cicho i przeczesał palcami grzywkę; ich randka zapowiadała się bardzo ciekawie. Miał tylko nadzieję, że Iero nie będzie się tak co chwilę rumienił, bo on sam zacznie się czuć nieswojo - zwykle nie był sprawcą wypływającej na policzki kumpla czerwieni.

- Głupek - rzucił jeszcze, po czym dopił kawę do końca i oparł się wygodniej.

Way po chwili również dokończył swoją kawę i wtedy obaj stwierdzili, że już czas się zbierać. Uregulowali rachunek, po czym wstali i skierowali cię w stronę wyjścia. 

- Chciałbyś żebym cię odprowadził? - zapytał Gerard.

- Nie jestem babą, Gee - zaśmiał się i odwrócił do niego przodem. - Cieszę się, że się zgodziłeś - powiedział i przytulił go lekko. - Do jutra!

- Kurde, ale ja chciałem twoją książkę z bioli - zaśmiał się głośno - Moją zgubiłem. Znowu.

- No chyba że tak - rzucił. - To chodź.

Gerard dogonił go i razem ruszyli w kierunku domu Franka.

Dni mijały dość szybko, a Frank powoli zaczynał stresować się randką. W końcu to on zaprosił Gerarda, więc w jego kwestii leżało to, by ten dobrze się bawił. Dziś wieczorem mieli się spotkać; Way znał już godzinę i teraz pozostała tylko kwestia przygotowań. Największy problem sprawił mu dobór ubioru, chciał wyglądać dobrze, ale nie przesadzić. Stał więc dłuższą chwilę przed szafą i zastanawiał się, co powinien na siebie włożyć; w końcu padło na czarny t-shirt i spodnie, trampki i kurtkę khaki. Na koniec spryskał się jeszcze jakimiś perfumami. Był gotowy. Spojrzał na zegarek. Do rozpoczęcia seansu zostało jeszcze 30 minut. Idealnie! Jeśli teraz wyjdzie, na pewno się nie spóźni.

Frank już czekał na niego w kinie, w dłoni trzymając ich bilety oraz popcorn, którego trochę zdążył już podjeść. Był ubrany niemalże jak na co dzień, jednak na czarną koszulkę wyjątkowo nałożył koszulę w kratę. Gerard dostrzegł niską dostać bruneta już z daleka i pomachał do niego przyjaźnie. 

- Cześć - przywitał się - To co? Idziemy? Która sala?

- Hej. Jasne, sala trzecia - odparł uśmiechając się do niego i kierując się w odpowiednie miejsce.

Gdy weszli na salę kinową, na wielkim ekranie już wyświetlano reklamy. Gerard szedł za brunetem, który piął się coraz wyżej i wyżej; zatrzymał się dopiero w połowie sali, gdzie wszedł między rzędy i zajął dwa miejsca pośrodku.

- Pasuje? - dopytał Frank, kiedy już siedzieli na swoich miejscach. Ustawił pop corn między ich siedzeniami.

-Jasne, jest świetnie - stwierdził wesoło i sięgnął ręką po przekąski - Tak właściwie... Co będziemy oglądać? - zapytał. Naprawdę nie wiedział.

- Ten nowy horror o jakiś lalkach - odparł i również sięgnął po żarcie.

- Że Martwa Cisza? - zapytał, a oczy aż mu się zaświeciły. Film zbierał świetne recenzje.

- Tak, dokładnie - odparł Frank, ciesząc się, że Gerard najwyraźniej jest zadowolony z jego wyboru.

W tym samym momencie zaczął się film. Way od razu poświęcił całą swoją uwagę wyświetlanym na ekranie obrazom, od razu tracąc kontakt z rzeczywistością.​ Frank za to nie bardzo interesował się filmem, zwracając większą uwagę na Gerarda. Podobał mu się już od dawna, jednak teraz, gdy był z nim na randce wydawał się jeszcze przystojniejszy.​ Way był tak zapatrzony w ekran, że nawet nie zauważył tego, że jest obserwowany. O jedzeniu również na początku zapomniał, jednak po jakimś czasie sięgnął do pudełka z popcornem. Wtedy też zauważył kątem oka, że Iero cały czas się na niego patrzy; skrępował się odrobinę jednak starał się nie dać tego po sobie poznać i jak gdyby nigdy nic wpakował sobie w usta kilka ziarenek prażonej kukurydzy. Frank zupełnie się tym nie przejął, a nawet wychylił się odrobinę w jego stronę i zaciągnął się zapachem chłopaka. 

- Ale ładnie pachniesz - szepnął mu do ucha.

Gerard odwrócił głowę w jego stronę, napotkawszy jednak spojrzenie miodowych tęczówek, spuścił wzrok. - Dzięki - powiedział cicho, a jego policzki lekko się zaróżowiły. Iero uśmiechnął się lekko, niemalże z zafascynowaniem obserwując jego twarz z tak bliska.

Way spojrzał na niego niepewnie: - Czemu tak mi się przyglądasz? - zapytał - Czuję się... niezręcznie.

- Przepraszam - mruknął i od razu odwrócił głowę. - Po prostu nie mogę się na ciebie napatrzeć. 

Chłopak spojrzał na przyjaciela, czerwieniąc się jeszcze bardziej niż kilka chwil wcześniej. Nie był przyzwyczajony do komplementów, a już na pewno nie ze strony przyjaciela. W sumie... to nie był pewien czy ich relacje nadal można było nazwać przyjacielskimi,​ w końcu właśnie byli na randce. A to coś znaczyło, prawda? Teraz kątem oka uważnie obserwował profil Franka i doszedł do wniosku, że ma bardzo przystojnego kumpla. Ciekawiło go tylko, dlaczego tego wcześniej nie zauważył. Iero nie odzywał się już więcej, sądząc że i tak powiedział zbyt wiele. Skupił się w tym czasie na filmie, który całkiem mu się podobał. Gerard poszedł w ślady kumpla i również skupił swój wzrok na ekranie. Akcja właśnie nabierała rozpędu, a budząca grozę muzyka budowała napięcie; główny bohater jechał właśnie samochodem, wioząc kukiełkę na tylnym siedzeniu. Aż w pewnym, najmniej spodziewanym momencie nastąpiło zbliżenie na twarz drewnianej lalki, na której znikąd pojawił się obrzydliwy uśmiech. Gerard nabrał szybko powietrza w płuca i odruchowo chwycił Franka za rękę. Ten też doznał szoku, dlatego dopiero po chwili dostrzegł, że Gerard ujmuje jego dłoń. Uśmiechnął się zdradziecko i ścisnął lekko jego palce, pocierając skórę kciukiem. W tamtym momencie chciał umrzeć ze szczęścia. Way, gdy poczuł dotyk na swojej skórze, spojrzał spanikowany na bruneta. Najpierw przez myśl mu przemknęło, by zabrać dłoń, jednak gdy tylko dostrzegł zadowoloną minę Franka, odetchnął z ulgą a kąciki jego ust powędrowały lekko w górę. Film powoli zmierzał ku końcowi, a w każdym straszniejszym momencie ich palce zaciskały się mocniej. Frank jednak szczerzył się jak głupi, czując choć taki kontakt fizyczny z przyjacielem. Gerard również był z tego powodu zadowolony, aczkolwiek nie było tego po nim widać tak jak po brunecie. Gdy na ekranie pojawiły się napisy końcowe, a na sali zapaliły się światła, czarnowłosy siedział w fotelu jeszcze przez chwilę, nie puszczając dłoni Iero.

- Obawiam się, że moglibyśmy usłyszeć nieprzyjemne komentarze, dlatego proponuję się puścić, choć chętnie wrócę do tego stanu kiedy tylko to będzie możliwe - powiedział Frank i wychylił się lekko, by cmoknąć go w policzek. Zarumienił się dość mocno, więc zaśmiał się by trochę to zatuszować.

- Oh, sorki - powiedział zmieszany, rozluźniając palce - Ja tak tylko... No wiesz, zagapiłem się. Końcówka filmu, nie spodziewałem się czegoś takiego. Gerard plątał się bez ładu i składu, próbując się usprawiedliwić.

- Nie szkodzi, mi też się to bardzo podobało - odparł, przejeżdżając palcem po jego dłoni i wstając w końcu z miejsca. - To co, pizza?

- Zawsze chętnie - wyszczerzył się, również ruszając tyłek z siedzenia.

- Jak ci się podobał film? - spytał go Frank, kiedy już wyszli z kina i ruszyli do najbliższej pizzerii.

- Świetny był - odparł rozentuzjazmowan​y - Ale ciekaw jestem kto wymyślił ten motyw z lalkami z ludzkich ciał. Było to trochę... obrzydliwe.

- Nie chciałbym takiej spotkać w nocy - zaśmiał się Iero i spojrzał na swojego towarzysza. - Cieszę się, że ci się podobał.

- A jak twoje wrażenia? - zapytał, gdy już zbliżali się do lokalu.

- Podobnie jak twoje, tyle że prawie nie widziałem pierwszej połowy - odpowiedział, kiedy na jego szczęście znaleźli się już w środku. Gerard zarumienił się lekko, ale postanowił to zignorować, podszedł do wolnego stolika w rogu lokalu i zajął jedno z dostępnych miejsc.

- Jak zwykle największą? - zapytał Frank z szerokim uśmiechem na ustach.

Gerard przytaknął i zabrał się za przeglądanie menu: - Numer 10 i 15 wyglądając dobrze.

- To wezmę dziesiątkę - oznajmił i udał się do baru, by złożyć zamówienie i zapłacić. Way skrzywił się odrobinę, nie chciał, żeby Frank tak strasznie się wykosztował. Po chwili jednak stwierdził, że co najwyżej następnym razem to on go gdzieś zaprosi. Brunet wrócił do niego z dwiema szklankami soku, po czym usiadł naprzeciw: - Cholera, też się czujesz tak głupio? 

- Tak... Troszeczkę - czarnowłosy przyznał mu rację - Ale również bardzo miło spędzam wieczór.

- Ja też! - odparł od razu Frank i uśmiechnął się do niego, unosząc swoją szklankę. - To za ten wieczór.

Gerard zrobił to samo i po chwili oboje wzięli po pierwszym łyku; sok był świeży i zimny.

Czas oczekiwania na pizzę minął im na luźniej i przyjemnej pogawędce. Przez chwilę nawet Frank zapominał o tym, że są na randce. Po tym czasie pojawiła się przed nimi ogromna pizza. Gerard aż się oblizał czując jej smakowity zapach. Sięgnął po jeden kawałek i nie chcąc bawić się w jedzenie sztućcami, po prostu wziął pierwszy kęs.

- Smacznego - rzucił jeszcze Frank i również zabrał się za jedzenie. Był pewien, że pochłoną tę pizzę w jak zawsze rekordowym czasie.

Way tylko pokiwał głową, nie mogąc oderwać się od jedzenia. W duchu skarcił się za swoje łakomstwo, ale był pewien, że Frank mu wybaczy - znali się w końcu nie od dziś i tamten doskonale wiedział, że Gerard wręcz ubóstwia włoskie żarcie. Pół godziny później wyszli już z lokalu i spacerowali po opustoszałych ulicach Newark. Było całkiem ciepło, a atmosfera wydawała się być bardzo przyjemna. Gerard czuł się zrelaksowany i chciał by ich dzisiejsze spotkanie trwało, jak najdłużej. W pewnym momencie nawet delikatnie ujął dłoń Franka i posłał mu nieśmiały uśmiech. To był impuls, którego po prostu nie był w stanie zignorować. Brunet uśmiechnął się uroczo, po czym upewniwszy się, że nie ma nikogo w okolicy, znów pocałował go w policzek. 

- Dobrze mi z tobą, Gee - szepnął mu do ucha.

Czarnowłosy uśmiechnął się i przejechał nosem po jego policzku, oplatając go ramionami w pasie i przyciągając go siebie: - Mi również, Frankie. Mi również - powiedział cicho.

Wtedy też Iero oblizał nerwowo usta i objął nimi wargi Gerarda, łapiąc go w tym samym czasie za koszulkę. Way oddał pocałunek, a jego serce zaczęło bić szybciej. To było takie... dziwne, ale jednocześnie bardzo przyjemne.

- Jej - sapnął Frank, opierając swoje czoło o jego. - To było niesamowite...

- Yhm - zamruczał Gerard, nie będąc w stanie powiedzieć nic więcej. Puścił Franka, wyplątał się z jego objęć i zrobił krok w tył tworząc odległość między nimi.

- Hej, wszystko w porządku? - spytał brunet, panikując z powodu tego, że Way się odsunął.

- Tak, tak - odparł czarnowłosy. Nie zrozumiał od razu, jednak po chwili wpadł na to, co wywołało niepokój u Iero, więc żeby te wyzbył się wszelkim wątpliwości, znów się zbliżył i cmoknął go delikatnie w usta. - Niby co miałoby być nie w porządku, Frankie? - zapytał - Genialnie zorganizowałeś ten wieczór, bawiłem się świetnie. I... Myślę, że w najbliższym czasie trzeba będzie to powtórzyć.

- Bardzo chętnie - rzucił z zabójczym uśmiechem i znów go pocałował, jednak tym razem już o wiele pewniej. Usta Gerarda smakowały pizzą i popcornem, a on uwielbiał te smaki. Ten jednak odepchnął go lekko od siebie. 

- Kurde, Frank, nie na pierwszej randce - powiedział z wyraźnym uśmiechem na twarzy. Bawił go porywczość bruneta. Chłopak spalił buraka i odsunął się jeszcze bardziej. 

- Przepraszam... - burknął, nie przyznając się, że czuje się po prostu zbyt szczęśliwy by nad sobą panować.

- Nie się nie stało - powiedział Gerard i uśmiechnął się do niego ciepło - Chciałbyś teraz do mnie wpaść? - zapytał.

- A czy to może się już liczyć jako druga randka? - podchwycił Frank, z powracają pewnością siebie. Ujął dłoń chłopaka i ruszyli dalej.

2 komentarze:

  1. Aw, to było takie urocze! I przede wszystkim realistyczne, te całe zdenerwowanie, niezręczność, zawstydzenie.
    Cudowne C:

    OdpowiedzUsuń
  2. Genialne, doskonałe i nw co mówić *0* Czm ja się tu znalazłam dopiero teraz?! c:

    OdpowiedzUsuń