{ I }
Gerard wprowadził ostatnie poprawki do swojego wyglądu i przetarł twarz. Nienawidził tej pracy; widoku mężczyzn, którzy prawie ślinili się na jego widok i głośnej muzyki, która huczała mu w uszach. Każdego wieczora obiecał sobie, że gdy tylko uzbiera określoną kwotę rzuci tę robotę.
Był już na tyle dobry, by jego występ zapowiadał spiker. Po sali rozniosły się wiwaty, a on sam z trudem powstrzymywał się od ucieczki. Wszedł jednak na scenę i poruszał biodrami w rytm muzyki. Przeleciał wzrokiem po wszystkich twarzach, po czym odwrócił się tyłem i zdjął koszulkę.
Frank siedział z boku sali na jednej z miękkich sof, obitej ciemnofioletowym, przyjemnym w dotyku materiałem. W jednej ręce trzymał kolorowego, słodkiego dinka, którego sączył wolno, obserwując tancerza, który wykonywał na scenie serię seksownych ruchów. W chwili gdy czarnowłosy ściągnął z siebie t-shirt, kilku facetów gwizdnęło z fałszywym podziwem.
Frank nie chciał się do tego przyznać, nawet przed samym sobą, że przychodził tutaj głównie dla Niego, dla widoku jego ciała, które poruszało się z taką gracją po niewielkiej scenie.
Brunet, jak najdłużej mógł, tańczył tyłem do widowni, Nie chciał patrzeć na te wszystkie twarze, bo na samą myśl o nich robiło mu się nie dobrze. Przejeżdżał rękoma wzdłuż swojego ciała, po czym chwycił za pasek i wyciągnął go ze szlufek. W tym momencie musiał się obrócić i przykleić na twarz sztuczny uśmiech, bo nie raz straszono go, że straci tę pracę, gdy nie będzie wyglądał przekonująco, a było to cholernie trudne.Gerard za to z każdą sekundą czuł się coraz gorzej. Szybko pozbył się spodni i wykonał strasznie wolno kilka ruchów, tylko by odbębnić swoje pięć minut na scenie.
Frank przekrzywił głowę w tył i wbił wzrok w postać, która swoim perwersyjnym wyglądem i zachowaniem sprawiała, że nie mógł od niej oderwać wzroku. Czuł, jak rośnie w nim podniecenie.
Kąciki ust bruneta uniosły się lekko w górę. Wbił swoje intensywne spojrzenie w biodra mężczyzny, które poruszały się w rytm muzyki. W pewnym momencie tancerz podszedł do rury w zaczął się o nią ocierać, kręcić się wokół niej...
Iero był urzeczony tym widokiem, ale pragnął więcej, zdecydowanie więcej, chciał go mieć, chciał mieć czarnowłosego na wyłączność dla siebie, w swoim łóżku, na całą długą noc... W jego umyśle zrodziła się pewna propozycja, oferta wręcz nie do odrzucenia, musiał ją tylko przedstawić czarnowłosemu. Postanowił, że zrobi to jeszcze dzisiaj, tuż po jego występie, w czasie, gdy ten będzie opuszczał teren klubu.
Gerard praktycznie zbiegł ze sceny, wcześniej jeszcze zbierając pojedyncze banknoty z parkietu. Był to moment, w którym czuł się najbardziej podle, lecz wiedział, że każdy grosz się przyda. Poleciał od razu do łazienki, by odreagować, a następnie wziął prysznic i szybko przygotował się do opuszczenia lokalu. Przeliczył na szybko pieniądze, przeklinając fakt, że wciąż ma ich za mało.
Frank zaczesał palcami do tyłu włosy, które opadły mu na twarz. Westchnął ciężko - zawsze miał do tancerza żal, o to, że tak szybko kończył swoje występy. Po nich zawsze czuł niedosyt, jednak to się miało za chwilę zmienić. Podniósł się z siedzenia i ruszył w kierunku wyjścia. Od razu skierował się na tyły budynku, gdzie chciał poczekać na czarnowłosego. Ten opuścił budynek dopiero kilkanaście minut później. Otulił się szalikiem i z trudem powstrzymywał zmęczenie. Dwie prace go wykańczały, a i tak nie miał na nic pieniędzy. Nie mógł uwierzyć w to, jak nisko się znalazł. Poprawił swoją starą kurtkę i zamknął za sobą drzwi od klubu, chcąc jak najszybciej się od niego odciąć.
Frank wiedział, że jego czekanie się opłaci. Po kilku, naprawdę długich chwilach zauważył znajomą sylwetkę. Brunet chował się w cieniu, nie chciał, by mężczyzna zauważył go zbyt wcześnie.
Niczego nieświadomy Gerard szedł wolnym krokiem; do mieszkania nie chciało mu się wracać, bo nie czuł się w nim ani trochę lepiej niż w klubie. Zgniótł pustą paczkę po papierosach, wkurzając się, że będzie musiał pytać o nie ludzi pod klubem, a przecież tamci mogli go rozpoznać.
- Kurwa... - szepnął do siebie.
Frank obserwował uważnie mężczyznę. Z kieszeni wyciągnął paczkę papierosów i odpalił jednego. Wtedy też Gee go zauważył. Miał nadzieję, że nie jest to klient z klubu dlatego podszedł bliżej i wbił spojrzenie w ziemię.
- Przepraszam, ma pan papierosa?
Brunet uniósł brwi i wyciągnął w stronę czarnowłosego dłoń, w której trzymał otarte pudełko.
- Proszę, niech pan się nie krępuje - rzekł, widzą niepewność czarnowłosego.
Gerard wziął jednego papierosa i wyciągnął z kieszeni zapalniczkę.
- Dziękuję - szepnął, po czym zapalił końcówkę i zaczął się oddalać.
- Zaczekaj chwilę - powiedział Frank i wbił spojrzenie w plecy mężczyzny. Nie wiedział, jak czarnowłosy zareaguje, ale przecież taka okazja może się nie powtórzyć.
- Potrzebuje pan czegoś? - spytał grzecznie, lecz nie odwrócił się w jego stronę.
- Poczekaj chwilę, mam propozycję - rzekł brunet, a gdy zobaczył, że czarnowłosy robi jeszcze jeden krok na przód - Propozycję nie do odrzucenia. Brakuje panu pieniędzy, prawda? Nie chciałby pan trochę zarobić?
Gerard zacisnął mocno zęby i uformował palce w pięść.
- Nie jestem dziwką - warknął.
- Oh, ale chciałbyś z tym skończyć prawda? - powiedział Frank i uśmiechnął się - Wiem, że chciałbyś. A dzięki mnie wreszcie stałoby się to możliwe. Cena nie gra roli.
Brunet oprzytomniał, gdy usłyszał ostatnie zdanie. Jeśli cena nie grałaby roli, to mógłby zażądać tak wysokiej, by rzucić obie prace. Obrócił się do mężczyzny i spojrzał na niego podejrzliwie.
- Co dokładnie miałbym robić?
- Spędzić ze mną noc - brwi bruneta powędrowały w górę - To jak, umowa stoi, panie... - zawiesił głos. Dotarło do niego, że nie znał imienia pociągającego tancerza.
Gerard zagryzł wargę i myślał intensywnie. Skoro chodziło tylko o jedną noc, to chyba mógł się poświęcić...
- Ale nie spełniam żadnych zachcianek i to nie może być... brutalny, tylko zwykły seks - odparł z trudem.
- Dobrze - przytaknął Frank - Chodź za mną.
Brunet ruszył w kierunku parkingu, na którym zostawił swój samochód. Zerknął jedynie dyskretnie przez ramię, chcąc się upewnić czy czarnowłosy podąża za nim. Way dokładnie mu się przyglądał. Facet nie wyglądał na psychopatę, czy mordercę, choć z drugiej strony chyba żaden z takich ludzi, na takiego nie wygląda. Był dość dobrze zbudowany, nawet jeśli był niższy.
Brunet podszedł do samochodu i otworzył drzwi, rzucając czarnowłosemu przelotne spojrzenie.
- Chodź, ja nie gryzę - zaśmiał się, zapraszając mężczyznę do środka gestem ręki.
Brunet nawet się nie uśmiechnął. Jedynie wsiadł do auta, modląc się, by jego właściciel nie wyrządził mu żadnej krzywdy.
Frank odpalił silnik i ruszył w drogę. Pędził ulicami miasta, nie zważając na natłok pojazdów.
Iero nawet nie chodziło mu o to, że pragnął komukolwiek zaimponować, po prostu lubił szybką jazdę. Warkot wnętrzności maszyny i wzrost poziomu adrenaliny w ciele; był od tego po prostu uzależniony.
Przez jakiś czas jechali w milczeniu, w pewnym momencie brunet postanowił jednak przerwać okropną ciszę.
- Zdradzisz mi swoje imię? - zapytał mężczyznę siedzącego po stronie pasażera.
- Nie - odpowiedział trochę chamsko, lecz nie zamierzał bliżej się z nim zapoznawać. Nie podobało mu się to, że jechali tak szybko, ale postanowił się nie odzywać. Iero wzruszył ramionami i skierował wzrok z powrotem na drogę.
- Jak nie to nie - odparł.
Do końca podróży nie odezwali się już do siebie ani słowem. W pewnym momencie Frank skręcił w jedną z bocznych ulic, która prowadziła do jednych z najlepszych i najdroższych dzielnic miasta.Tak, bruneta było stać na takie luksusy.
Zatrzymał się przed jednym z domów i szybko wydostał się z pojazdu. Był już naprawdę zniecierpliwiony, ogólnie nie lubił na nic czekać - to doprowadzało go do obłędu, a raczej fakt, że nie mógł nic zrobić, nic, by przyspieszyć działania. Gerard również wysiadł z pojazdu i rozejrzał się z zaciekawieniem po okolicy. Jeszcze nigdy tu nie był, bo uważał, że nie ma sensu patrzeć jak bogato żyją inni ludzie, bo to by go pewnie tylko zdołowało jeszcze bardziej. Podążał wiernie za mężczyzną, który wprowadził go do wielkiego i elegancko urządzonego domu.
Frank ściągnął z siebie odzież wierzchnią oraz buty i kazał czarnowłosemu uczynić to samo, po czym skierował się na górę, wprost do swojej sypialni. Zatrzymał się przy odpowiednich drzwiach, uchylił je, jednak zaraz po tym zamknął. To kosztowało go wiele, naprawdę wiele wysiłku, ale jednocześnie nakręcało jeszcze bardziej na całą sytuację; czekanie jest nieprzyjemne, ale tylko dzięki niemu możemy docenić to, jak cudowny potrafi być finał. Brunet odwrócił się w stronę czarnowłosego i zmierzył go swoim badawczym spojrzeniem.
- Gdy tylko przekroczymy próg tego pokoju - zaczął, wskazując na drewnianą powierzchnię za swoimi plecami - Zrobisz wszystko, by jak najlepiej mi dogodzić. Rozumiemy się kochanieńki? Ale jeśli mi się spodoba... - tu zawiesił głos, robiąc krótką pauzę - Wynagrodzę ci to.
- Proszę pamiętać, o warunkach - upomniał się chłopak, lecz przytaknął głową i zaczął się bać co może przyjść do głowy temu facetowi.
W międzyczasie przyłapał się na tym, że uważa go za przystojnego. Jego ciało było dobrze zbudowane, a twarz wyglądała na delikatną, choć tatuaże na szyi wskazywały na to, iż nie jest on łagodnym kolesiem. Włosy miał zadbane i ułożone. Gerard pomyślał, że jakby spotkali się w innych okolicznościach, próbowałby go poderwać.
Frank uśmiechnął się grzesznie i otworzył drzwi.
- A i jeszcze jedno... Wszystkie rzeczy, jakich możesz potrzebować, znajdziesz w szafce nocnej po prawej stronie łóżka. Zapraszam - rzekł, przepuszczając czarnowłosego. A następnie sam wszedł do sypialni. Klasnął w dłonie dwa razy, a sufit pokryła subtelna, granatowa poświata.
- Od razu lepiej- zamruczał, pożerając wzrokiem ciało mężczyzny - Rozbierz się, tylko powoli... Chcę sobie na ciebie popatrzeć, nie szczędź mi wspaniałych widoków.
Sam udał się w kierunku łóżka i ułożył się na nim wygodnie. Pół leżał, pół siedział, ze stopami opartymi na podłodze. Podpierając się przy tym na zgiętych w łokciach ramionach.
Gerard poczuł, jak jego policzki robią się czerwone, choć przecież rozbierał się już przed tyloma facetami. Tym razem jednak, był tylko jeden, który skupiał na nim całą uwagę. Zaczął powoli podwijać koszulkę do góry, niepewnie przejeżdżając palcami po własnym torsie. Zamknął oczy, by lepiej się wczuć i delikatnie poruszał biodrami. Po pewnym czasie jego koszulka znalazła się na podłodze, a on otworzył oczy, by spojrzeć na reakcję bruneta.
Frank wbił w niego swoje intensywne spojrzenie, z niebywałą dokładnością studiował jego ciało. A ono mu się podobało, oj tak i to nawet bardzo.
Brunet widząc, że dobrze robi poszedł dalej. Podszedł do niższego i chwycił go za ręce, po czym skierował je na swój pasek i przygryzł wargę. Frank od razu uporał się z mechanizmem, rozpiął guzik oraz rozporek i spuścił w dół spodnie czarnowłosego. Niby przypadkiem zahaczył palcem o męskość chłopaka.
- Ach - krótkie jęknięcie wyrwało się z ust Gerarda. Zamknął oczy, by nie dać po sobie poznać, że podoba mu się dotyk mężczyzny.
- A jednak mnie lubisz - zamruczał Frank, który rzecz jasna poprawnie odczytał reakcje czarnowłosego. Wsunął dłoń pod jego bieliznę, zaciskając palce na członku kochanka, który zaczął już budzić się do życia.
Gerard mocno zacisnął palce na jego nadgarstkach i oddech mu przyspieszył. Odchylił głowę w tył, ledwo co trzymając się na nogach. Często obnażał się przed innymi, lecz jeszcze nikt nie sprawił mu przy tym przyjemności.
Frank był bardzo zadowolony z siebie, z faktu, że jego działania przynosiły takie skutki. Zaczął poruszać ręką, a po chwili sam spuścił bieliznę czarnowłosego, uwalniając jego przyjaciela.
Sytuacja przybrała trochę inny wymiar. Gerard był przekonany, że to on będzie sprawiał przyjemność drugiemu, a jak dotąd było odwrotnie.
- Co... mam zrobić? - spytał, choć głos mu się łamał od przyjemności.
W tym samym momencie Frank przestał mu dogadzać, a jego silne ramiona powaliły chłopaka na kolana, tak, że ten wylądował z twarzą przy jego kroku.
- Pocałuj go kochanieńki - rzekł zmysłowo - Zrób mi dobrze ustami. Ale nie wolno ci się dotknąć. Co prawda mówili o zwykłym, normalnym seksie, ale czy to co robił Frank było nienormalnym działaniem? Nie, raczej nie.
Gerard nie bardzo wiedział, jak się do tego zabrać, bo jeszcze nigdy nie robił komuś, czegoś takiego. Na początek rozpiął spodnie mężczyzny i wydobył z nich pokaźnych rozmiarów męskość, która zdążyła już zrobić się dość twarda. Ucałował jego główkę, a następnie popieścił całą długość.
Frank odchylił głowę w tył i jęknął przeciągle. Uznał, że ten jakże wymowny gest wystarczy, by dać mężczyźnie do zrozumienia, że jest mu dobrze i żeby nie zaprzestawał swoich działań.
Tak też został zrozumiany. Gerard polizał jego penisa u nasady, a następnie wyciągnął jądra i po nich również przejechał językiem. Wtedy też pochłonął go całego, tak głęboko jak tylko był w stanie.
Brunet przygryzł mocno swoją wargę i aż zamruczał, zaślepiony przyjemnością, jaką sprawiał mu mężczyzna.
- Oj tak, tak - skamlał zbereźnie Frank. Tak bardzo mu się to podobało, sposób w jaki czarnowłosy mu obciągał, jego opięte na jego męskości usta i głębokie gardło. O Chryste!
Gerard położył dłonie na jego kolanach, choć nie był pewien, czy może to zrobić, więc całe się trzęsły. Nie przerywał pieszczot, czując, że mężczyzna powoli zbliża się do orgazmu.
Oddech Franka był urywany. A on sam na przemian jęczał i stękał. Czuł nadchodzącą falę spełniania, była tak blisko. Rozkosz zaczęła zalewać go ze wszystkich stron, a on sam nie wytrzymał: chwycił kochanka za włosy i przyciągnął jeszcze bardziej do swojego krocza. W tym samym momencie całe napięcie skumulowane w jego ciele opuściło je, a on krzyknął głośno, spuszczając się obficie w gardło czarnowłosego. Ten z zaskoczenia połknął całą substancję, choć z początku lekko się zakrztusił. Wysunął członka mężczyzny ze swoich ust i zabrał dłonie z jego nóg, czekając na dalsze instrukcje. Brunet potrzebował chwili, by dojść do siebie po orgazmie. Po chwili wróciła mu jednak zdolność myślenia.
- Połóż się na brzuch na łóżku - zażądał Frank - I rozchyl nogi.
Iero patrzył zadowolony, jak czarnowłosy wykonuje jego polecenie.
Gerard ułożył się na pościeli i zacisnął na niej palce w pięści. Nie oczekiwał, by brunet przygotował go na siebie, albo w jakikolwiek sposób uśmierzył muu bólu, dlatego czekał na najgorsze.
Uważne oczy Franka od razu zauważyły, że chłopak był okropnie spięty.
- Robiłeś to już kiedyś? - zapytał, nie wiedzą tak właściwie, dlaczego to robi. Czyżby się o niego troszczył? Nie przecież to niedorzeczne, on był dziwką, facetem, któremu zapłacił za seks. Nie musiał być ani uważny, ani delikatny. Ale słowo się rzekło, teraz czekał na odpowiedź.
Gerard pokiwał przecząco głową i schował twarz. Nie wiedział dlaczego, lecz było mu wstyd, że jego pierwszy raz będzie właśnie tak wyglądał.
Frank westchnął głośno. Nie był zawiedziony, choć mógł sprawiać takie wrażenie; po prostu w pewien sposób rozumiał chłopaka.
- Szafka po prawej stronie - rzekł - Wyciągnij z niej tubkę żelu. Tylko się pospiesz.
Way, choć zaskoczony, szybko wykonał jego polecenie i podał chłopakowi lubrykant. Spojrzał na niego niepewnie, nie bardzo wiedząc co się dzieje. Frank jednak wręczył mu ją z powrotem.
- Rozsmaruj ją na mnie - powiedział, zerkając sugestywnie w stronę własnego podbrzusza.
Ręce Gerarda zaczęły się trząść i nie mógł nad tym zapanować. Wycisnął substancję na palce i skierował je na członek mężczyzny, dobrze ją rozsmarowując.
- Uklęknij, unieś biodra w górę, a ręce połóż na oparciu łóżka - rozkazał - Tak będzie łatwiej.
- Dobrze - szepnął i ustawił się w takiej pozycji. Nie mógł uwierzyć, że mężczyzna nie miał mu za złe braku doświadczenia.
Frank przysunął się do niego. Wycisnął sobie na dłoń sporą ilość żelu i rozmasował ją. Później skierował swoje palce w stronę wejścia czarnowłosego; rozchylił jego pośladki i bez ostrzeżenia wsunął w niego śliski od żelu palec.
Brunet wygiął się w łuk, lecz nie odczuwał większego bólu. Starał się uspokoić oddech, ale nie wychodziło mu to zbyt dobrze.
- Cii, spokojnie - szepnął mężczyzna, dokładając następnego palca, a po krótkiej chwili jeszcze jednego. Zaczął nimi wszystkimi dość gwałtownie poruszać.
Gerard krzyknął, gdyż odczuł już wtedy dość silny ból. Zacisnął mocno palce na ramie łóżka i zagryzł wargę.
- Przepraszam - sapnął jeszcze, po czym zagryzł wargę, by nie wydawać żadnych innych dźwięków.
- Dobrze - szepnął i ustawił się w takiej pozycji. Nie mógł uwierzyć, że mężczyzna nie miał mu za złe braku doświadczenia.
Frank przysunął się do niego. Wycisnął sobie na dłoń sporą ilość żelu i rozmasował ją. Później skierował swoje palce w stronę wejścia czarnowłosego; rozchylił jego pośladki i bez ostrzeżenia wsunął w niego śliski od żelu palec.
Brunet wygiął się w łuk, lecz nie odczuwał większego bólu. Starał się uspokoić oddech, ale nie wychodziło mu to zbyt dobrze.
- Cii, spokojnie - szepnął mężczyzna, dokładając następnego palca, a po krótkiej chwili jeszcze jednego. Zaczął nimi wszystkimi dość gwałtownie poruszać.
Gerard krzyknął, gdyż odczuł już wtedy dość silny ból. Zacisnął mocno palce na ramie łóżka i zagryzł wargę.
- Przepraszam - sapnął jeszcze, po czym zagryzł wargę, by nie wydawać żadnych innych dźwięków.
- Ciii. Cichutko - szepnął Frank i przejechał opuszkami palców wzdłuż linii kręgosłupa czarnowłosego. Zginął wszystkie trzy palce wewnątrz niego i wyprostował. Po chwili wyjął je i nakierował swoją męskość na jego wejście; naparł na niego, posuwał się do przodu w niezbyt szybkim, równym tempie.
Way odebrał to bardziej jako rozkaz niż prośbę, dlatego ze wszystkich sił starał się być cicho. Czuł jak ból rozchodzi się po całym jego ciele i po raz pierwszy pożałował, że zgodził się na propozycję bruneta.
Iero czuł jak mięśnie partnera zaciskają się na nim. Z początku nie było to zbyt przyjemne, ale teraz dawało niesamowite doznania. Chciał wejść w niego jednym, gwałtownym ruchem, ale jakaś dziwna siła powstrzymywała go przed tym - nie chciał skrzywdzić czarnowłosego, a przynajmniej bardziej niż jest to konieczne. Ból był nieodłączną częścią tego typu stosunków i nie dało się go uniknąć. Gdy już dobrnął do końca, oparł się torsem o plecy kochanka; przejechał po nich swoim mokrym językiem i otarł się o nie swoją czupryną.
Gerard wygiął się w łuk, na skutek jego dotyku. Dopiero po kilku minutach przyzwyczaił się do obecności członka mężczyzny, a ból stopniowo ustępował. Odwrócił lekko głowę, by spojrzeć na niego.
- Już... pan może - wyszeptał, pokrywając się rumieńcem.
Frank wycofał się i wykonał pierwsze, niegwałtownie pchnięcie. Narzucił sobie stałe, niezbyt szybkie tempo. Jego oddech przyśpieszył, na przemian stękał i jęczał. Czasem gryzł czarnowłosego, pozostawiając po sobie zaróżowione ślady. Way nie mógł powstrzymać się przed cichym pojękiwaniem. Przystawił dłoń do ust, lecz po chwili zsunął ją na swój członek i zaczął go stymulować. Ból już prawie całkowicie go opuścił i czerpał przyjemność z całego aktu.
Frank, gdy tylko przyuważył, że jego partner się dotyka, chwycił jego dłoń i odciągnął od jego męskości. Położył jego rękę na materacu i przykrył ją swoją, tak by tamten nie mógł jej wyswobodzić.
-Proszę.. mi pozwolić - wysapał, zaciskając palce mocno na pościeli.
Frank złożył czuły pocałunek na jego plecach, zmieniając przy tym odrobinę kąt. Można by powiedzieć, że Iero był sadystą, uwielbiał patrzeć na cierpienie innych, cierpienie wywołane nadmiarem rozkoszy.
- Oj nie kochanieńki, nie będziesz... Robił tutaj takich rzeczy. Jedyną osobą, która może cię dotykać, jestem ja.
Wtedy też trafił w czuły punkt Gerarda, bo ten aż się zatrząsł i nie mógł powstrzymać krótkiego krzyknięcia, które wyrwało się z jego ust.
- Proszę mnie dotknąć... błagam pana - skomlał.
Kąciki ust Franka uniosły się lekko w górę i w tej samej chwili zacisnął on swoją dłoń na penisie czarnowłosego. Zaczął nią poruszać w rytm jaki wytyczały jego biodra, którymi zaczął wykonywać gwałtowniejsze pchnięcia.
- Ach, o Boże - jęknął Gerard i przystawił dłoń do ust, by nie być za głośno. Sam się temu dziwił, lecz było mu cholernie dobrze.
- Ciszej dziecino - wysapał Frank. Nakrył jego dłoń przy ustach swoją. Chciał wytrzymać jeszcze trochę, a było to naprawdę trudne, biorąc pod uwagę nieprzyzwoite dźwięki wydobywające się z gardła czarnowłosego.
Gerard mocno zacisnął powieki i starał się jak mógł, by jeszcze nie dochodzić, lecz było to dla niego zbyt trudne, dlatego po kilku minutach spuścił się w dłoń mężczyzny.
W tym samym momencie Frank zaczął poruszać się w nim naprawdę szybko, dysząc i jęcząc przy tym głośno. Po chwili doszedł, kończąc we wnętrzu partnera. Wykonał jeszcze kilka pchnięć, chcąc przypieczętować swój orgazm i wyszedł z niego, podając tuż obok niego na materacu.
Gerard wziął kilka głębszych oddechów, po czym mozolnie zwlókł się z łóżka i znalazł swoje spodnie, po czym szybko je na siebie naciągnął.
- A ty gdzie się wybierasz? - zapytał Iero, wbijając w chłopaka swoje intensywne spojrzenie.
- Robota skończona - oznajmił.
Frank leżał na łóżku zupełnie nagi, nie trudził się nawet zasłonięciem ciała kołdrą lub prześcieradłem.
- Kochanieńki, powiedz mi proszę, czego w stwierdzeniu "cała noc", nie rozumiesz. Jesteś mój aż do świtu, a do niego została jeszcze godzina - rzekł miękko - Wskakuj do łóżka i to już.
Way przełknął nerwowo ślinę i położył się na drugim końcu łóżka, nie rozbierając się z powrotem. Miał nadzieję, że mężczyzna nie będzie go już go niczego zmuszał.
Frank przybliżył się do niego i rozpiął pasek jego spodni, to samo uczynił z guzikiem i rozporkiem. Ściągnął je z niego, pozostawiając czarnowłosego w samej bieliźnie.
- Od razu lepiej - mruknął sennie i objął mężczyznę ramieniem, układając się wygodnie przy jego boku.
- Co mam robić, proszę pana? - spytał cicho i sennie, choć wiedział, że mimo okropnego zmęczenia na pewno nie zaśnie.
- Leż spokojnie Sally - wyszeptał Frank i ziewnął przeciągle - Po prostu leż.
- Dobrze, proszę pana - odparł i ułożył ręce wzdłuż ciała.
- Obejmij mnie - rzekł cichym, ale nieznoszącym słowa sprzeciwu głosem.
Gerard powoli ułożył dłoń na jego ramieniu i przycisnął go lekko do siebie.
- Dobranoc - szepnął brunet.
-Dobranoc... - westchnął Gerard, z trudem powstrzymując opadanie powiek.
Pomijając ból tyłka, czuł się dobrze, przytulając do siebie niższego mężczyznę. Mimo wszelkich prób, sen i tak go zmorzył.
{***}
Obudził się dopiero nad ranem, nie zastając drugiego w łóżku. Od razu wstał i szybko naciągnął na siebie swoje ubrania. Wyszedł z pokoju i zaczął szukać właściciela domu.
- Halo? - zawołał.
- Jestem na dole, w kuchni - odkrzyknął Frank, który krzątał się po niewielkim pomieszczeniu, przygotowując poranną kawę. Paradował rzecz jasna całkowicie nago - w końcu nikt nie mógł mu tego zabronić, był przecież u siebie.
- Dzień dobry - powiedział brunet wchodząc do pomieszczenia. Szybko odwrócił wzrok, gdy zorientował się, że mężczyzna niczego na sobie nie ma - Ja już pójdę...
- Poczekaj chwilę - rzekł brunet - Może kawki na dobry początek dnia?
- Nie, dziękuję. Wezmę pieniądze i sobie pójdę - rzucił szybko.
- Jak wolisz Sally - odparł Frank, opierając się tyłkiem o kuchenny blat - Ile sobie życzysz?
Gerard musiał się przez chwilę zastanowić. Trudno było wycenić samego siebie.
-Tysiąc - powiedział cicho, myśląc o tym, że to pomoże mu spłacić zadłużenie na mieszkanie.
Frank przechylił głowę w boku i odstawiwszy kubek na stolik, zbliżył się do czarnowłosego, znalazł się naprawdę blisko niego.
- Nie cenisz siebie zbyt wysoko - rzekł nisko, a jego oddech popieścił wargi mężczyzny.
- Mówił pan... że zapłaci, ile będę chciał - jąkał się. Może faktycznie przesadził?
- Tak, tak powiedziałem, a ja zawsze dotrzymuje słowa - zrobił krótką pauzę - Chciałbym jednak wiedzieć jedną rzecz... Dlaczego to robisz? - zapytał, a jego brwi zmarszczyły się nieznacznie.
- Przecież pan był pierwszym, więc co robię?
- Pierwszym... Chodziło mi raczej o twoją pracę w klubie - sprostował swoją wypowiedź.
- Potrzebuję pieniędzy - odpadł i spuścił głowę.
Iero pokiwał ze zrozumieniem głową.
- Nie myślałeś nigdy nad zmianą profesji? Nie chodzi mi rzecz jasna o bycie prostytutką... Normalna praca w godziwych warunkach.
- Nie dostałbym takiej - odparł.
- Hm... A założymy się? - Frank posłał mu nikły uśmiech - Nie ma rzeczy niemożliwych.
- O czym pan mówi? - spytał, po raz pierwszy od dłuższego czasu spoglądając na niego.
Iero nareszcie udało się wzbudzić ciekawość mężczyzny. Znał główny powód podjętej przez niego pracy i na dobrą sprawę miał ochotę ów szczegół wykorzystać do swoich celów.
- Powiedzmy, że mógłbym panu zaoferować posadę... Dość dobrze płatną - uciął i czekał na reakcję mężczyzny.
- Jaką posadę? - spytał, coraz bardziej bojąc się, że mężczyzna po prostu stroi sobie z niego żarty.
O kurde, wow. To jest naprawdę dobre! Boże nie no, aż ciężko dobrać słowa, żeby określić jakie to było niesamowite. Troszkę mnie rozśmieszyło, jak Frankie i Gerdziu się do siebie zwracali... "Proszę pana" albo to Franka "kochanieńki" XD
OdpowiedzUsuńAle tak to jestem zachwycona, już nie mogę się doczekać następnej części! ^^
Zajebiiiiiiiste *.* Jestem ciekawa jak dalej się to potoczy <3
OdpowiedzUsuń