czwartek, 22 stycznia 2015

Take me out

Cześć wszystkim
Wrzucam kolejną część, bo... W sumie to nie ma konkretnego powodu, no chyba, że jest nim mój wyjątkowo dobry nastój. No ale przyznacie sami, kto by się nie cieszył kończąc lekcje przed 13? Koniec katorżniczej pracy (ha, dobry żart, ja tylko udaje, że pracuje - jedyny słuszny sposób na przetrwanie w placówce), tak więc miłego czytania! ^^ 


{ II }


- Mojej gosposi - zaśmiał się, ale zaraz po tym spoważniał - Jestem zapracowanym człowiekiem i nigdy nie mam czasu na rzeczy tak banalne jak sprzątanie, zmywanie i... Ogólnie utrzymywanie porządku. Płacę $150 od dnia.

- Za dzień? Za samo sprzątanie? - nie dowierzał.


- Tak - potwierdził Frank - Kolejnym udogodnieniem jest to, że możesz się tu na stałe wprowadzić. I tak będziesz tu spędzał masę czasu, a utrzymanie drugiego lokum i dojazd kosztują. Czysta ekonomia. Mam sporo wolnych pokoi, więc nie przejmuj się, nie będziesz musiał spać ze mną - zaśmiał się szczerze - Więc co ty na to?


- Pan.. pan nie żartuje? 

Nie mógł uwierzyć, że natrafiła mu się taka okazja. Nie dość, że mógłby rzucić pozostałe prace to jeszcze mógłby się wyprowadzić ze swojego mieszkania. 


- Nie, nie żartuje - odparł i zaczesał palcami włosy do tyłu - Ale jest jeszcze jedna kwestia... Raz w miesiącu musiałbyś stać się kimś więcej niż tylko pomocą domową, raz w miesiącu dokonywałbyś spłaty wszelkich należności; stawałbyś się moją dziwką. Czy nadal przystajesz na warunki umowy? - zapytał Iero, wbijając swoje spojrzenie w postać stojącą tak blisko niego.


Way lekko się zmieszał. Nie przeszkadzało mu to, że raz w miesiącu musiałby iść z nim do łóżka, lecz to, że użył słowa 'dziwka'. 


- Tylko jeśli nie nazywałby mnie pan dziwką - warknął, przez zaciśnięte zęby. 


- To w takim razie jak mam się do ciebie zwracać? - zapytał wyraźnie rozbawiony Frank.


- Sally - odparł. 


Frank uśmiechnął się; facet użył przeciwko niemu jego własnej broni. A więc wygląda na to, że zyskał naprawdę ciekawego współlokatora.


- No więc Sally, zaczniesz od jutra, masz się tutaj stawić równo o ósmej, z bagażami lub bez, jest mi to naprawdę obojętne - rzekł i sięgnął po kubek z kawą, upijając łyk ciepłego napoju - Wychodzę o 9, więc zdążymy jeszcze ustalić zakres twoim obowiązków. 

Iero podszedł do jednej z szafek i wyciągnął z niej białą, pękatą kopertę.


- Proszę - powiedział wręczając mu ją - Teraz możesz już iść, chyba, 
że masz jakieś pytania.


Gerard przyjął od niego kopertę, ledwo powstrzymując się przed sprawdzeniem od razu jej zawartości. 


-Nie mam. Dziękuję - odparł i udał się do wyjścia. 


Założył szybko swoje buty i płaszcz, po czym bez słowa opuścił dom. Wtedy też zorientował się, że nie wie do końca gdzie się znajduje, lecz nie miał zamiaru prosić mężczyzny o podwózkę. Już kilka minut później odbył rozmowy ze swoimi dwoma szefami i odszedł z obu prac. 
Kiedy w końcu znalazł się w domu, odetchnął z ulgą, że nie ma w nim nikogo innego. Mógł na spokojnie spakować wszystkie swoje rzeczy, a pomieściły się one w niedużej torbie na ramię. 

Frank, gdy tylko czarnowłosy opuścił jego dom, dopił szybciutko kawę i udał się w stronę łazienki. Gdy tylko przekroczył próg pomieszczenia, podszedł do kabiny i po chwili zniknął za oszklonymi drzwiami.

Odkręcił kurek z ciepłą wodą, a jego ciało od razu opryskał strumień gorącej wody. Iero zamruczał z aprobatą. Delektował się chwilą.
Po niedługim czasie zaczął przywoływać do siebie wspomnienia z wczorajszej nocy. 
Oparł się plecami o ścianę, a jego dłoń powędrowała w dół i zacisnęła się na jego męskości. Frank aż jęknął, czując płynącą z tego aktu przyjemność. Zaczął poruszać leniwie nadgarstkiem, zadowalając się powoli. Po chwili doszedł, plamiąc nasieniem własną dłoń. Umył dokładnie swoje ciało i opuścił kabinę, przewiązując ręcznik wokół pasa.

Nie mógł się doczekać kolejnej wizyty Sally, a przed nim jeszcze cały dzień. Cały dzień pracy.

Way za to wynudził się za wsze czasy. Bezmyślnie chodził po swoim zapyziałym mieszkaniu, a później postanowił wyjść na zewnątrz, nie bardzo wiedząc dlaczego. Miał kilka spraw do przemyślenia; nie był pewien, czy dobrze robi rzucając wszystko na szalę ustnej umowy, która fundowała mu niezwykle wysokie standardy życia. Będzie mógł kupić sobie nowe ubrania i wreszcie korzystać z życia tak, jak każdy normalny człowiek. Jedyne co mu się w tym nie podobało, to że będzie musiał oddawać się mężczyźnie każdego miesiąca, lecz... To i tak lepsze niż rzeczy, które robił dla pieniędzy do tej pory. 
A seks wydawał się być... całkiem przyjemny. Zwłaszcza, że jego nowy pracodawca wyjątkowo o niego zadbał ostatniej nocy. Może dopiero z czasem pokaże pazury... 



Gerard udał się do banku i wpłacił całą kwotę na konto właściciela mieszkania i swojej matki, w ramach spłacenia długów. Później wrócił do domu i rozejrzał się, czy spakował wszystko.
Następnego dnia, miało się dla niego rozpocząć nowe życie. 




{***} 


Następnego dnia Frank obudził się nieco wcześniej niż zwykle; nie widział w tym jednak niczego złego, co najwyżej kilka plusów, jak na przykład więcej czasu na przygotowanie. Poszedł do łazienki; umysł się, ubrał, zjadł pożywne śniadanie, wypił kawę... Teraz nie pozostało mu nic, jak tylko czekać na to, aż zjawi się jego nowa pomoc domowa.

Gerard stawił się pod jego domem punktualnie o ósmej. Przez całą noc nie zmrużył oka, bojąc się tego, co dzisiaj zastanie. Zapukał ostrożnie w drzwi i poprawił torbę.


Frank otworzył mu, zapraszając gestem ręki do środka. 


- Dzień dobry panu - przywitał się brunet. 


Iero od razu skierował swe kroki w stronę salonu, gdzie omówił po
krótce zakres jego obowiązków, ze szczególnym uwzględnieniem "usługi nietypowej". 


- Nadal jest pan zainteresowany moją ofertą? - chciał się upewnić brunet.


- Tak, jestem - odparł, dziwiąc się, że nie doszukał się w niej żadnego haczyka. Nie ufał brunetowi i nie miał takiego zamiaru, lecz na razie postanowił zobaczyć jak to wszystko będzie wyglądać. 


Frank zerknął na zegarek: była 8:30, zostało im więc sporo czasu. Westchnął głośno i obrzucił spojrzeniem bagaże czarnowłosego.


- A więc zamierza się pan wprowadzić - zaczął - Wszystkie pokoje na górze, oprócz ostatniego po lewej stronie, bo jest to moja sypialnia, są do pana dyspozycji; a jeden z nich stanie się pana przestrzenią osobistą.


- Mogę wybrać każdy?- spytał zdziwiony. Jeszcze nigdy nie miał aż takiej wygody. 


- Oczywiście - potwierdził - Może teraz już je sobie obejrzysz i wybierzesz ten, który najbardziej ci odpowiada. 


Posłał mu uśmiech i znów spojrzał na zegarek; zostało mu dziesięć minut, w sumie jeśli zjawi się w pracy kilka minut wcześniej to nic takiego się nie stanie. 


- To ja będę już leciał - rzekł Frank.

Zgarnął swoją marynarkę i teczkę, po czym udał się w stronę przedpokoju.


- Tylko nie zapomnij o żadnej ze swoich prac - rzucił wychodząc - Do zobaczenia.


Wyszedł zatrzaskując za sobą drzwi.


- Do widzenia - odparł Gee, bardziej do siebie, jako że mężczyzny nie było już w domu. 


Poszedł na górę i zajrzał do wszystkich pokoi; każdy z nich wyglądał prawie identycznie. Zastanawiał się, po co właścicielowi aż tyle pomieszczeń, skoro mieszkał w gruncie rzeczy sam.
Wybrał pokój znajdujący się jak najdalej od sypialni bruneta, nie chcąc narażać się na częstsze wykorzystywanie. 
Rozłożył swoje rzeczy do szafek, choć jego rzeczy nie zajęły nawet połowy z nich, po czym przebrał się w luźniejsze ciuchy i zaczął sprzątać mieszkanie od piętra. Nie sprawiało mu to zbyt wielu problemów, bo kiedyś już pracował na takim stanowisku, dlatego dokładnie wiedział czego użyć do wyczyszczenia poszczególnych powierzchni. Kiedy już cały dom lśnił, Gerard udał się do kuchni, by przygotować obiad. 

Była godzina 15:30, a Frank wolno poruszał się swoim samochodem zakorkowane centrum. Był poirytowany ciężkim dniem w pracy, a teraz jeszcze ta droga do domu, która na pewno się przedłuży.
Gdy już wreszcie dotarł na miejsce, przekroczył szybko próg mieszkania, ściągnął płaszcz, buty i udał się od razu do pomieszczenia, z którego, do jego wrażliwego nosa, dolatywały smakowite zapachy. Był głodny jak wilk, chciał coś zjeść, a był pewien, że czarnowłosy przygotował dla niego posiłek - to również należało do obowiązków.

- Dzień dobry - rzucił Way, wyjątkowo wesoło - Proszę siadać, zaraz podam panu obiad. 


Pomieszał jeszcze coś na patelni, po czym wyłączył ją i przygotował talerz, oraz sztućce. Nałożył trochę makaronu, a później polał go pysznie wyglądającym sosem. Nie umiał gotować, choć naprawdę starał się nie zawieść bruneta. 


- Smacznego- powiedział, kładąc przed nim posiłek. 


Brunet chwycił za widelec i zgarnął na niego niezbyt dużą porcję makaronu. Skosztował potrawy.


- Hm... Jest bardzo dobra - powiedział szczerze.


- Naprawdę? - zdziwił się, lecz uśmiechnął promiennie. - Jest jeszcze dużo, jakby pan chciał. 


- Poproszę - rzekł po chwili, wręczając mężczyźnie pusty talerz. 


- Ale szybko pan je!- zauważył Gerard, lecz chętnie nałożył mu dokładkę. 

Frank w zastraszającym tempie pochłaniał zawartość swojego talerza.

- Jak ci minął dzień Sally? - zapytał i spojrzał na niego badawczo - Jadłaś coś w ogóle?


- Podbierałem coś przy gotowaniu - rzucił i zabrał się za zmywanie - Dzień minął dobrze. A panu?


- Mi niezbyt dobrze. W pracy miałem urwanie głowy - mówił, cały czas obserwując czarnowłosego - Ale jutro mam wolne, więc będę miał czas na zrelaksowanie się. Na pewno nie jesteś głodny? - nagle zmienił temat - Znajomi mówią, że całkiem dobrze gotuję, mogę przyrządzić ci coś na szybko.


- Nie trzeba, dziękuję - uśmiechnął się lekko i skończył wycierać naczynia. 

- Życzy pan sobie czegoś jeszcze? 

- Gdybyś ty tylko wiedział... - zamruczał cicho - Nie, a przynajmniej niczego, co chciałbyś i mógłbyś mi dać.


Gerard przyjrzał się dokładniej mężczyźnie; wyglądał na wykończonego. Bez namysłu podszedł do jego pleców i zaczął go 
masować. 


Frank odetchnął, czując ogromną ulgę.


- Dziękuje - powiedział, gdy już czarnowłosy skończył. Po czym przeciągnął się leniwie i wstał od stołu.


-Wygląda pan na naprawdę zmęczonego. Proszę się położyć - powiedział, choć nie bardzo rozumiał dlaczego go to obchodziło. 


- Tak też zrobię - rzekł. Już miał wyjść z pomieszczenia, gdy nagle spojrzał przez ramię i zwrócił się do czarnowłosego:


- Urządzam sobie dzisiaj maraton filmowy, chciałbyś mi potowarzyszyć? 


- Jeśli nie ma pan nic przeciwko - odpowiedział, przerywając wycieranie stołu. Propozycja bruneta zdawała się być.. normalna i to go zaskoczyło.


Frank posłał mu przelotny uśmiech.


- Doskonale. Ale teraz musisz mi wybaczyć; idę uskutecznić poobiednią drzemkę - zaśmiał się krótko.


-Wybaczam- uśmiechnął się i wyszedł za nim z kuchni, kierując się do swojego pokoju, by również odpocząć.

{***}


Frank krzątał się po kuchni, przygotowując przekąski na seans filmowy. W pewnym momencie usłyszał charakterystyczny dźwięk, obwieszczający, że popcorn jest już gotowy. Wyciągnął go więc z mikrofalówki i wsypał do sporej wielkości misy. Jedną ręką chwycił naczynie, a drugą talerz z kanapkami, po czym ruszył w kierunku salonu. Znajdował się tam czarnowłosy, który praktycznie całą swoją uwagę poświęcał rozkładaniu projektora. Brunet odłożył jedzenie na stół i poszedł jeszcze do kuchni po coś do picia. Gdy wrócił wszystko było już gotowe.

- Dobrze się spisałaś Sally - mruknął zadowolony Frank.

Gerard uśmiechnął się do niego i spojrzał na stół. 


- Mówiłem panu, że ja przygotuję przekąski jak skończę - powiedział. Nie chciał, by to brunet musiał coś szykować, podczas gdy była to jego praca.


- Oj już nie przesadzaj - machnął na niego ręką - Poza tym nie mów do mnie per pan, po prostu Frank.


- Frank? 


To, że wyjawił mu swoje imię naprawdę go zaskoczyło. Poza tym, strasznie je lubił i budziło w nim kilka miłych wspomnień. 

- Yhm. Naprawdę to aż takie dziwne? - zapytał, a jego brwi uniosły się nieznacznie w górę. Nie rozumiał reakcji mężczyzny.


- Nie - odparł. 


- Po prostu bardzo lubię to imię - przyznał i usiadł na kanapie. 

Kąciki ust Iero uniosły się lekko w górę. Podszedł on do mebla i opadł na niego, tuż obok mężczyzny. Zachowując jednak odstęp między ich ciałami.

- Co będziemy oglądać?


- Hm. Nie wiedziałem jakie gatunki preferujesz więc... Lubisz komedie romantyczne czy raczej film z dreszczykiem - uśmiechnął się promiennie - No wiesz, thrillery, horrory.


Spojrzał na niego, oczekując odpowiedzi czy przynajmniej wskazówki. Przecież niełatwo było wybrać coś dla osoby, której praktycznie w ogóle się nie zna. 


W sumie fakt, że czarnowłosy był dla Franka zupełnie obcy, niebywale go martwił. W końcu mieszkali razem. Wypadałoby więc zgromadzić przynajmniej podstawowe informacje na temat współlokatora. Nie bał się kradzieży i tym podobnych, raczej wystąpienia jakiś sytuacji, które mogły ich wpędzić w zakłopotanie. W końcu dzielili jeden dom, duży, bo duży, ale jednak mogą zastać siebie w momentach niezbyt komfortowych. Nie chciał by tego typu zdarzenia, wpłynęły na atmosferę między nimi, która dopiero nieznacznie się rozluźniła.


- Lubię horrory, Frank - oznajmił i uśmiechnął się. Czuł się miło, że 
mężczyzna przygotował się na każdą opcję, a nie narzucił mu tego, co sam lubi. Chwycił za miskę z chipsami i położył ją na kanapie. Podciągnął nogi do góry i wyluzował się, choć, jakby nie patrzeć, był ze swoim szefem.


- I całe szczęście - zaśmiał się Iero i również rozsiadł się wygodnie.


Zaczęli oglądać, choć Frank tak naprawdę wcale nie skupił swojej uwagi na filmie, a na siedzącym obok niego czarnowłosym. Uważnie obserwował jest twarz; mały zadarty nosek, zielone oczy, usta... i ciało; ramiona, tors, nogi, biodra. Brunet starał się przywołać do siebie jak najwięcej obrazów z ich pierwszej i jedynej, jak dotąd, wspólnie spędzonej nocy. 

- Jak naprawdę masz na imię? - po dłuższej chwili odezwał się - Bo raczej nie nazywasz się Sally. 


- Gerard - niemalże szepnął i spuścił wzrok z ekranu na swoje kolana. Wyjawienie imienia zawsze było dla niego czymś ważnym i wyjątkowym. Zupełnie jakby odkrywał przed kimś cząstkę siebie, choć nie bardzo wiedział, dlaczego było to czymś tak intymnym. 


- Wyjątkowe imię, dla wyjątkowego facet - mruknął Frank i przeciągnął się leniwie. 


Sięgnął po jedną z niewielkich kanapek i pochłonął ją na raz. 


- Nie jestem wyjątkowy - odparł i spojrzał na niego podejrzliwie. 

- Dlaczego tak uważasz? - zainteresował się brunet.


- Nie ma we mnie nic specjalnego... - zmieszał się. 

Iero spojrzał na niego i uśmiechnął się pobłażliwie. Przybliżył się nieco do Gerarda i przykrył swoja dłonią, tą należącą do niego. Ten jednak szybko ją zabrał i przesunął na drugi koniec kanapy. 


- Co ty robisz, Frank? 


Mężczyzna westchnął głośno - był zawiedziony reakcją Gerarda. Może faktycznie za bardzo się śpieszył? Chociaż z drugiej strony, nie lubił na nic czekać. Postanowił więc jeszcze raz spróbować przesiadając się bliżej czarnowłosego. Tym razem jednak dotknął jego ramienia i pogładził lekko opuszkami palców. 


- Przestań, proszę - syknął Gerard i spiął się na całym ciele. 


Iero momentalnie odsunął się od niego i zaprzestając utrzymywania jakiegokolwiek kontaktu. Wiedział, że nie może zbytnio przeciągać struny, to by nie prowadziło do niczego dobrego. W sumie to, że nie mógł go mieć w takim sensie, w jakim chciał, rodziło sporo niemiłych odczuć, w tym narastającej z każdą minutą frustracjiAle musiał czekać.


Po dłużej chwili wstał powoli z kanapy: Napijesz się może herbaty? - zwrócił się do Gerarda. 


Iero był teraz znacznie bardziej zdystansowany, co mogło wydać się nieco nienaturalne, biorąc pod uwagę jego wcześniejsze zachowanie. 


- Nie, dziękuję - odparł Gerard i wstał. 


- Położę się już. - Posłał brunetowi jeszcze jedno spojrzenie i wyszedł z salonu. 

Zawiódł się. W jednej chwili czuł się przy Franku komfortowo, a w drugiej ponownie dostał nauczkę, że nie powinien tak łatwo ufać ludziom. 


- Dobrze, dobranoc - rzekł miękko i udał się w kierunku kuchni. Ta herbata to nie był jedynie pretekst do tego, by czarnowłosy został z nim jeszcze kilka chwil; on naprawdę miał na ten napar ochotę. 

2 komentarze: