sobota, 31 stycznia 2015

Take me out

{ IV } 


W tak przyjemnej atmosferze zleciały im dwa tygodnie. Frank już nie dobierał się do Gerarda, a ten sumiennie wykonywał wszystkie swoje obowiązki. Wieczory spędzali zazwyczaj wspólnie, oglądając telewizję, lub zwyczajnie rozmawiając. Z każdym dniem stawali się sobie coraz bliżsi.
Czarnowłosy towarzyszył Iero niemalże wszędzie; nawet parę razy zdarzyło się, że ten zabrał go na jakiś ważny bankiet czy inną firmową imprezę. Oczywiście takie zabiegi wymagały masy przygotowań, jak chociażby zakup nowych ciuchów; brunet nie ograniczył się jednak jedynie do stroju wieczorowej, mimo nalegań Gerarda. Lubił kupować mu różne rzeczy, robić niespodzianki i umilać mu czas na wszelkie możliwe sposoby. A tu wyjście na koncert, do teatru, czasem do kina...

No właśnie kino, był jesienny piątkowy wieczór, a Frank wparował nagle do mieszkania i oznajmił głośno, że zabiera Gerarda na film. 

- Co? Jaki film, Frank? - spytał, kończąc zmywać po kolacji. 

Na dobrą sprawę już nawet nie pamiętał kiedy ostatnio był w kinie... Ostatnie ogólnie robił pełno rzeczy, których nie robił już od bardzo dawna. Frank zabierał go na imprezy, na których nie miał pojęcia jak się zachować, ale czuł się bezpiecznym, mając go obok siebie. Brunet sprawiał, że Gerard znów czuł się dobrze. Uśmiechał się każdego dnia i widział w swoim życiu sens. 

- X-men - pomachał mu biletami przed nosem - Za 10 minut chcę mieć cię tutaj z powrotem, gotowego i pachnącego. 


Brunet zaśmiał się szczerze: No rusz się! - powiedział głośno - Nie mamy całego dnia. 

Way aż chciał go uściskać. 'X-men' to jeden z jego ulubiony komiksów, a słyszał, że ekranizacja jest idealna. Jak na skrzydłach poleciał na górę i ubrał się jak najładniej potrafił, po czym spryskał się perfumami, które ostatnio dostał od Franka. W ramach podziękowań chciał wyglądać dla niego jak najlepiej.

Iero stał w przedpokoju gotowy do wyjścia. Nie widział sensu w zdejmowaniu butów i płaszcza, skoro musiałby je po chwili założyć z powrotem, byłaby to po prostu strata energii. Przestępował z nogi na nogę, nie potrafiąc już ukryć zniecierpliwienie. Nagle usłyszał kroki Gerarda na schodach, a gdy ten wkroczył do przedpokoju, ten zagwizdał z podziwem.

- Świetnie wyglądasz - rzekł - Każdy facet w tym mieście jest twój.


Zaśmiał się cicho z własnego żartu.


- Do szczęścia potrzebny mi tylko jeden - odparł pół żartem, pół serio i nałożył kurtkę i buty. Spojrzał na Franka i lekko się uśmiechnął - Idziemy? 


Brunet przytaknął i skierował swe kroki w kierunku drzwi wyjściowych, a następnie wprost do samochodu.


Gdy już obaj znaleźli się w aucie, Iero ruszył z piskiem opon. Przez 
całą drogę obserwował Gerarda kątem oka. Mężczyzna wpatrywał się beznamiętnie szybę, obserwując uważnie miasto. Przejeżdżali właśnie przez centrum, rozświetlone neonowymi szyldami; przewijała się cała masa ludzi.


Frank zatrzymał samochód na parkingu przed kinem.


- No i jesteśmy - odetchnął z ulgą, z początku obawiał się, że utkną w korku i nie zdążą, jednak nic takiego się na szczęście nie stało.


- O której się zaczyna?- spytał brunet, widząc jak bardzo Frank się śpieszy. 


Wysiadł z samochodu i poszedł tuż za nim do kina, jednak gdy ten odbierał bilety, Gerard udał się do baru i za swoje pieniądze kupił im duży popcorn i colę do picia. Jakby nie patrzeć chłopak naprawdę go uszczęśliwił tym wyjściem, więc chciał choć w tak małym stopniu się odwdzięczyć. 

Dokładnie za... - Frank spojrzał na zegarek - Pięć minut. 


Brunet wziął od niego popcorn i chwyciwszy za wolną dłoń, pociągnął w stronę właściwej sali. Pokazał kontrolerowi ważne bilety i wkroczył do pomieszczenia, zajmując razem z Gerardem właściwe miejsca.

Way poczuł przyjemne dreszcze, gdy jego palce splotły się z tymi Franka. Był to dowód na to, że się go nie wstydzi, a to w jego życiu jeszcze nigdy się nie zdarzyło. Nawet gdy już usiedli wciąż mocno  ściskał dłoń chłopaka i patrzył na nią z uśmiechem. Nareszcie ktoś, miał go za równego sobie... Przynajmniej tak on to sobie układał w głowie. 


Frank uśmiechnął się do niego i sięgnął po colę, upijając spory łyk. Teraz nie pozostało im nic, aż tylko czekać na rozpoczęcie seansu. Spojrzał jeszcze raz na czarnowłosego, na którego twarzy malował się nikły uśmiech. Iero nagle poczuł dziwne ciepło we wnętrzu jego klatki piersiowej; Gerard był szczęśliwy, więc on również. Uwielbiał sprawiać temu facetowi przyjemność i chociaż z początku trudno mu się było do tego przyznać, to teraz nawet cieszył się z tej rzeczy. Czyżby wreszcie znalazł kogoś na kim faktycznie mu zależało?


- Dziękuję, że mnie tu zabrałeś, Frank - westchnął Gee, a później przysunął się lekko i dał mu buziaka w policzek. Na jego szczęście od razu po tym zostały zgaszone światła, więc brunet nie dostrzegł jego rumieńców. 


Iero wstrzymał oddech i otworzył szeroko oczy. Był zaskoczony i nieco zdezorientowany, choć nie powinien; Gerard miał tendencję do wykonywania takich gestów względem jego i były one bardzo przyjemne. Choć cały problem tkwił w ich poprawnej interpretacji - to nie było proste zadanie. 


- Nie ma sprawy Gee - szepnął mu wprost do ucha.

Gerard wtedy nie mogąc się powstrzymać położył drugą dłoń na jego policzku i pocałował go w usta. Po tylu tygodniach znajomości wiedział, że może sobie pozwolić na coś takiego i Frank nie będzie miał nic przeciwko. 


Dla Franka było to coś... Niesamowitego. Fakt, że Way sam wyszedł z inicjatywą i zaproponował mu to, co sam pragnął, a nie sięgał po nią ze względu na szacunek do mężczyzny, jak również i fakt, że obiecał, że już go nie wykorzysta, nie skrzywdzi... Teraz odwzajemnił pocałunek, ledwo trzymając na wodzy swój wybuchowy temperament.


Gerard oparł o niego swoje czoło i westchnął zadowolony. Był naprawdę szczęśliwy. 


- Film się zaczyna - oznajmił, po czym pogłaskał czule jego policzek i odwrócił głowę do ekranu, nie odsuwając się jednak ani o milimetr od Franka.


Iero mruknął coś cicho w odpowiedzi i również skupił się na wyświetlanych obrazach. Jednak bliskość i zapach Gerarda skutecznie go rozpraszały. Ściągnął jednak wodze swej galopującej wyobraźni; mieli przecież oglądać film. 
Wayowi bardzo podobał się seans, a przez efekty miał wrażenie, że on sam znajduje się w filmie. Jednie ręka Franka, którą bez przerwy ściskał przypominała mu, że dalej znajduje się w realnym świecie. Iero
 oglądał film w milczeniu, jedynie co jakiś czas zerkając kątem oka na twarz czarnowłosego. 

Seans przebiegł im bez większych rewelacji, a gdy na ekranie pojawiły się napisy końcowe Frank przeciągnął się, podniósł powoli z hotelu i nakazał Gerardowi gestem ręki zrobić to samo. 
A następnie ruszył powoli w kierunku wyjścia, zabierając ze sobą puste opakowania, które przy pierwszej okazji wyrzucił do kosza. 


- Jak ci się podobał film? - zagadnął czarnowłosego, gdy wychodzili z kina.


- Był świetny! Nie odbiegał zbytnio od komiksu... I te efekty! - zachwycał się Way, a w międzyczasie, jakby to było coś zupełnie normalnego, złapał Franka za rękę. 


Kiedy znaleźli się już w domu, Gerard zaparzył herbaty i przygotował im jakieś wieczorne przekąski, a wszystko to ułożył na stoliku w salonie. Właściciel domu siedział na kanapie przed telewizorem i skakał po kanałach, najwyraźniej by kontynuować filmowy wieczór. Gerard usiadł obok niego, gdy wszystko było już gotowe i przysunął się jak najbliżej mógł. 


-Frank... - mruknął i przejechał palcem po jego udzie - Jeszcze raz za wszystko dziękuję. 


- Nie ma sprawy Gee - powiedział i uśmiechnął się szczerze - Poza tym obaj spędziliśmy miło wieczór. 


Iero zatrzymał się w końcu na jednym z kanałów, gdzie właśnie leciał remake Halloween - on naprawdę uwielbiał ten film. Jednak dłoń czarnowłosego, która w dalszym ciągu gładziła jego nogę...

-Chcę ci się jakoś odwdzięczyć... - szepnął mu do ucha i zaczął całować po szyi. Jego dłoń przejechała po całym brzuchu i zatrzymała się na boku Franka. 


Iero podniósł na niego swój skołowany wzrok. 


- Gerard, ty nie... - zawahał się przez chwilę - Nie musisz dotrzymywać tej części umowy. Wiedział, że właśnie nadchodzi czas zapłaty, ale on jej po prostu nie chciał przyjąć, nie na takich warunkach. Tak, brunet nie chciał by mężczyzna robił to pod przymusem, chciał by wszystkie jego poczynania były dobrowolne.

Way spojrzał na niego zdziwiony, a następnie szybko przemieścił tak, by siedzieć na nim okrakiem. Wziął w ręce jego twarz i spojrzał prosto w złote tęczówki. 

- Chcę się z tobą kochać, Frank - wyszeptał. - Nie pieprzyć, by dotrzymać umowę, lecz kochać... 

Brunet był... zaskoczony, mile zaskoczony, a jednocześnie w pewien sposób doceniony, wyróżniony. Gerard, Gerard Way, facet, którego zgarnął z klubu, któremu zapłacił za seks, któremu zaproponował mu posadę i prawie skrzywdził w najgorszy możliwy sposób, ten sam mężczyzna chciał tworzyć z nim miłosną sztukę - nawet nie wiedział dlaczego pomyślał o tym jako o sztuce. Może dlatego, że w ustach Gerarda proponował mu zbliżenie duchowe, emocjonalne, nie zaś fizyczne, służące jedynie zaspokojeniu potrzeb.


- A ty tego chcesz, Frankie? - spytał cicho, jakby dopiero teraz orientując się, że nie wie jakie jest podejście bruneta. Jego policzki pokryły się czerwienią, a oddech lekko przyspieszył. Pogłaskał go z czułością po karku. 
Frank w odpowiedzi przyciągnął go do siebie i zaczął wolno całować jego wargi.
Iero już od dawna go pożądał... I na początku musiał trzymać się na baczności, by nie zrobić niczego głupiego. By nie zepsuć chwili swoją popędliwością.

Gerard uśmiechnął się promiennie i ochoczo oddał pocałunek,
zachowując jednak tą delikatność. Jedną dłoń przycisnął do policzka bruneta, a drugą z czułością gładził jego włosy. Frank przez cały ten czas zdążył mu pokazać, że jest kimś komu jednak można zaufać, a z dnia na dzień Gerard czuł się przy nim coraz lepiej i bezpieczniej.


Wargi Iero czule łączyły się z tymi należącymi do czarnowłosego. Nie chciał, by cała rzecz zaszła szybko; pragnął, żeby trwała jak najdłużej i dała mu możliwość nacieszenia się nią. Naprawdę nie wiedział skąd w nim tyle wrażliwości i... cierpliwości. Skoro jednak udało mu się znaleźć ich nieskończone pokłady, postanowił to wykorzystać i dać Gerardowi wolną rękę, nich poprowadzi to tak, jak on tego chce. Frank był gotowy spełnić każdą jego prośbę, wykonać każdy rozkaz - przynajmniej w chwili obecnej.

- Frankie... - sapnął i przemieścił usta na jego szyję - Dalej mi nie odpowiedziałeś. 


Ręce Gerarda wkradły się pod koszulkę chłopaka i zaczęły ją powoli podnosić, muskając przy tym delikatnie jego skórę. 
Iero położył dłonie na policzkach Way'a i odciągnął go od siebie, po czym spojrzał prosto w jego zielone, hipnotyzujące tęczówki. 

- Myślałem, że ten pocałunek był wystarczająco wymowny - uśmiechnął się ślicznie - Tak Gee, chcę tego. Od dawna na to czekałem.

Way szybko pozbył się jego koszulki, a następnie złożył mocny pocałunek na wargach Franka. Te słowa sprawiły, że był pewnie swoich działań. Zsunął się powoli z jego kolan i chwycił za rękę, by poprowadzić ich obu do sypialni Iero. 

- Jestem cały twój, Frankie - szepnął mu wprost do ucha.


Ciałem Iero wstrząsnął dreszcz. Way właśnie złożył mu obietnicę; obiecał mu noc, której cisze wypełniać będą ich głośne jęki i westchnienia, a ich ciała splotą się ze sobą w namiętnym uścisku. Poddał się czarnowłosemu, który ciągnął go w wiadomym kierunku. 


Gerard ułożył się na łóżku i wyciągnął ku niemu ręce, jak małe dziecko. Uśmiechał się przy tym, bo był naprawdę szczęśliwy. To zbliżenie miało być tak inne od ich pierwszego. Teraz przepełniało ich uczucie, które miało przerodzić się w namiętność.
Frank ułożył się wygodnie ponad nim, kładąc dłonie po obu stronach jego głowy.  

- I co teraz, skarbie? - zapytał i zachichotał, po czym złączył ich usta w pocałunku. Lubił to uczucie, lubił czuć wargi Waya na swoich.

Gerard przemieścił dłonie wzdłuż jego pleców, aż do spodni, przy których chwilę po majstrował, a następnie zsunął je z nóg Franka. Chętnie oddawał pocałunek, pozwalając, by brunet z każdą chwilą coraz bardziej go pogłębiał. Iero błądził nieśpiesznie językiem po jego podniebieniu. Po chwili ich narządy smaku splotły się za sobą w szaleńczym tańcu, którego żaden z nich nie chciał przerywać. Bo przecież działał on bardzo dobrze; Frank czuł jak jego bokserki robią się przyciasne, a gdy otarł się udem o krocze Waya, poczuł, że partner również jest podniecony. W tym samym momencie przygryzł delikatnie jego dolną wargę, a jego dłoń chwyciła sprzączkę od paska kochanka i rozpięła go metodycznie.

- K...kocham cię - szepnął nieśmiało Gerard i wtulił się ufnie w jego ciało. Wtedy też poczuł, jak opuszczają go wszystkie smutki i złe wspomnienia. Zupełnie jakby jego życie zaczynało się od nowa właśnie teraz, właśnie z Frankiem. 


Iero podniósł na niego swoje zaskoczone spojrzenie. Nie spodziewał się, że Gerard zdobędzie się na takie wyznanie.  - Ja ciebie też - wyszeptał prosto w jego rozchylone wargi i odgarnął z jego twarzy kilka zbłąkanych kosmyków. Następnie czule pogładził opuszkami palców rozgrzany policzek Waya. Utkwił intensywne spojrzenie swoich miodowych oczu w tych zielonych, należących do mężczyzny pod nim i pocałował go delikatnie, po czym zaczął przenosić się niżej, nie przerywając kontaktu wzrokowego. W oczach Gerarda dostrzegł fascynację, ale i obawę.

Way uśmiechnął się i pogładził go po włosach. Usta chłopaka rozpalały całe jego ciało, a pragnął go jeszcze bardziej. 

- Frank - szeptał co chwila, gdy głowa bruneta wędrowała coraz niżej, aż wreszcie dotarła do bioder. Przy pomocy zębów zsunął jego bokserki, a na sam widok Gerard odszedł od zmysłów.


Frank przejechał powoli językiem po całej jego długości, ucałował delikatnie czubek, po czym zaczął wkładać go sobie do ust, oplatając przy tym językiem i ssąc mocno. Wiedział, że Wayowi jest dobrze, nawet nie musiał na niego patrzeć, by się zorientować, same mało przyzwoite dźwięki wydobywające się z jego gardła dawały temu świadectwo.


- Frank! - krzyknął Gee, gdy zaczął go tak intensywnie pieścić. Zacisnął palce na jego włosach, a drugą ręką chwycił dłoń Franka i również mocno ją ścisnął. Zawsze to on był stroną dającą, dlatego było to dla niego coś zupełnie nowego. Szybko poczuł, że zbliża się do orgazmu, dlatego starał się odciągnąć kochanka od krocza. Iero jednak nie dał się w żaden sposób przekonać do zaprzestania swoich działań. Słyszał Gerarda; jego przyspieszony oddech, jęki i westchnienia, prośby i błagania i czuł odczuwał ogromną satysfakcję na myśl, że to on jest sprawcą tego wszystkiego, że to on doprowadza Gerarda Waya do istnego szaleństwa. Miał wrażenie, że zaraz dojdzie, od samej świadomości jak wiele przyjemności sprawia mężczyźnie. To było niepojęte!

Chłopak po raz kolejny wykrzyczał głośno jego imię, po czym doszedł, spuszczając się wprost do gardła Franka. Nie mógł uwierzyć, że chłopak sprawił mu tyle przyjemności. Podciągnął go szybko ku górze i mocno pocałował, nie przejmując się swoim smakiem w jego ustach. W tym samym czasie zaczął zsuwać jego bieliznę i już po chwili obaj byli nadzy, a twardy członek Franka ocierał się o podbrzusze Waya. 

Iero jednak nic sobie ze swojego nabrzmiałego kolegi nie robił. - Ślicznie jęczysz Gee - wyszeptał i wrócił do pieszczenia jego warg. Był niewyobrażalnie podniecony, pragnął Gerarda, ale zawsze lubił odwlekać moment spełnienia, bo był on wtedy znacznie bardziej satysfakcjonujący. Po chwili poczuł jednak, że dłonie Waya zaczynają przemieszczać się niżej, we wiadomym kierunku. A gdy zacisnęły się na nim... Frank zmrużył powieki i przygryzł wargę, odchylając głowę nieznacznie w tył.

- Oh Gerard - jęknął i westchnął ciężko, zaciskając dłonie na pościeli.

- Tak? - spytał, uśmiechając się szeroko, a jego dłoń szybko poruszała się na członku kochanka. Z uwielbieniem wpatrywał się w złote oczy, które zwrócone były tylko ku niemu, jakby nic więcej się nie liczyło... Gerard właśnie tak odczuwał tę chwilę. Chciał mu sprawić jeszcze więcej przyjemności niż on sprawił jemu. Ponownie wplótł palce w jego włosy i przyciągnął go do czułego pocałunku, a następnie przemieścił się na szyję, pieszcząc ją intensywnie.


- Gerard... - westchnął cicho Frank - Szafka po lewej stronie... Wiesz co tam znajdziesz. Tak Frank chciał się kochać z Gerardem i pragnął by oboje czerpali z tego aktu przyjemność. To miało przypieczętować ich... specyficzną relacje. To nie miał być niezobowiązujący szybki numerek, a coś znacznie bardziej osobistego, znaczącego. 


- Mhm- mruknął i wyciągnął rękę we wskazaną stronę. Bezustannie pieścił wargi chłopaka, nie chcąc się pozbyć tego wspaniałego smaku, choć miał nadzieję, że jeszcze wiele razy będzie mógł to poczuć. Wyjął z szafki prezerwatywę oraz lubrykant, który podał kochankowi. Zatroszczył się o członek Franka, podczas gdy on już go rozszerzał.

Iero rozciągnął odpowiednio Waya, wykonując serię spokojnych ruchów. Już nie mógł się doczekać momentu, w którym staną się jednością. Wyjął z niego palce i rozpoczął długi, namiętny pocałunek. 

- Jesteś gotowy? - zapytał i cmoknął go czule w nos.

- Jak najbardziej - szepnął wprost w jego wargi i otoczył go nogami, by było im wygodniej. 


Ręce ułożył na plecach Franka, na początku spokojnie je gładząc, lecz gdy brunet zaczął w niego wchodzić wbił w nie paznokcie. Ten raz różnił się tak bardzo od ich pierwszego. Teraz Gerard czerpał z niego niewyobrażalną przyjemność.

Frank przymknął powieki i rozchylił lekko wargi, starając się trzymać narzuconego, bardzo wolnego tempa. Walczył z samym sobą, by nie wejść w niego jednym, szybkim ruchem. Czuł, jak Gerard wbija paznokcie w skórę jego barków, słyszał jego przyśpieszony oddech i czuł, jak ciepłe powietrze delikatnie muska jego policzek. Z każdą chwilą był coraz głębiej, a gdy dobrnął już do końca i rozchylił powieki, jego oczom ukazał się najpiękniejszy widok na świecie. Głowa Gerarda przechylona była lekko w bok, jego wargi lekko rozchylone, a czoło marszczyło się nieznacznie. Było mu dobrze i Frank o tym wiedział. Dotknął więc nosem jego policzka. 

- Spójrz na mnie Gee - szepnął mu wprost do ucha i zwiększył odległość między ich twarzami.

Way półprzytomnie spojrzał mu prosto w oczy, łapiąc w dłonie jego policzki. 

- Kocham cię - westchnął i mocno wpił się w jego wargi. Jeszcz nigdy w życiu nie czuł się tak szczęśliwym. 


Poruszał delikatnie biodrami, by pośpieszyć Franka, lecz on wciąż zachowywał powolne tempo. Nie zmieniało to faktu, że się kochali, a usta Gerarda wykrzywiały się w uśmiechu, gdy robiły przerwy jedynie na oddech, a później znów wracały do pieszczenia warg kochanka.
Frank ruszał się w nim powoli, koncentrując się na swoich odczuciach, jak również i na samym Gerardzie, na jego ciele, na jego nieobecnym i zesnutym mgłą rozkoszy spojrzeniu. Na jego wargach, które tak uważnie go pieściły. 


- Frank, szybciej, proszę... - wysapał i opadł na poduszki, w dalszym ciągu gładząc palcami jego policzki. 

W tym samym momencie Frank wycofał się i wszedł w niego z powrotem znacznie gwałtowniej. Chciał, by Gerard jęczał i błagał pod nim, by było mu jak najlepiej.

- Ach, tak! - krzyknął, a jego kręgosłup lekko się wygiął. Frank trafił w jego prostatę, więc poruszał się już tylko w ten sposób. Gerard przymknął oczy z rozkoszy i ponownie wbił paznokcie w plecy chłopaka, zostawiając na nich czerwone ślady. 
Nagle doszedł po raz drugi tego wieczora, jednak tym razem bez dodatkowych stymulacji. Orgazm przyszedł niespodziewanie, więc po nim ogarnęły go jeszcze spazmy.

- Frank! - krzyczał. 


Wtedy też Iero zamknął mu usta pocałunkiem. Przyspieszył. Poruszał biodrami bardzo szybko, czując nadchodzącą falę spełnienia. Doszedł po krótkiej chwili, po czym opadł na Gerarda.


- Jesteś wspaniały - mruknął Gee, gładząc go czule po włosach. Odgarniał je z jego twarzy i zawijał sobie na palce. Uśmiechał się przy tym, jakby było to coś niesamowitego, a przecież wcale nie było...


- Tak bardzo się cieszę, Frankie - szepnął ledwo słyszalnie. 


Brunet spojrzał prosto w jego skrzące się zielone oczy. 

- Cieszę się, że jesteś Gee - powiedział cicho - Dzięki tobie nareszcie jestem szczęśliwy. Uratowałeś mnie...

- To ty mnie uratowałeś, głupku - zaśmiał się i po raz kolejny go pocałował. 


Tak oto otworzyło się przed nimi nowe życie.


Frank zaśmiał się cicho, a w jego oczach zatańczyły wesołe iskierki.


- Tak, jestem głupi - powiedział, starając się przy tym nie parsknąć śmiechem. Zszedł z mężczyzny i ułożył się wygodnie obok niego na materacu, obejmując go przy tym ramieniem. Westchnął głośno, a rysy jego twarzy stały się o wiele łagodniejsze a oczy poważne: "Uratowałeś mnie przed samotnością Gerardzie." 

{The End}

3 komentarze:

  1. Jeju, jakie to było słodkie c:.
    Mam nadzieję, że za niedługo można się spodziewać kolejnego short story/opowiadania ^_^

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeju, skończyło się tak idealne *-* Uwielbiam happy end'y w Frerardach. :> Przesłodkie. Czekam na nowe opowiadanie xx

    OdpowiedzUsuń