F: Zróbmy coś szalonego.
G: Co na przykład?
F: Chciałbym Cię przelecieć w publicznym miejscu.
F: Ale jesteś, kurwa, na drugim końcu kraju.
G: Weź, przestań rzucać takimi tekstami, bo mi jeszcze coś stanie i to na pewno nie będzie serce z wrażenia.
F: A wysłałbyś mi zdjęcie, jakby Ci stanął?
G: Nawet nagrałbym filmik, żebyś mój przyśpieszony oddech i twoje imię na moich ustach w momencie gdy bym dochodził.
F: Zrób to.
Gerard usiadł wygodnie w fotelu, położył dłoń na swoje krocze i zaczął masować penisa przez materiał spodni. Odetchnął głośno i odchylił głowę w tył. Oczywiście wszystko to nagrywał. Po chwili zatrzymał film i wysłał jako próbkę Frankowi.
G: Zgadnij o kim teraz myślę.
F: Mm, o mnie.
F: Ty mój zboczeńcu.
Iero ułożył się na hotelowym łóżku i od razu wsunął dłoń w spodnie i zaczął się szybko pobudzać, oglądając w kółko ten krótki filmik.
Way uśmiechnął się leniwie, czytając wiadomość od Franka. Znów włączył nagrywanie, jedną dłoń pozostawił we wcześniejszym miejscu, za pomocą drugiej natomiast podwinął swoją koszulkę i zaczął wolno przesuwać dłonią po swojej klatce piersiowej. Wzdychał przy tym ciężko, a gdy dotarł do sutka i zacisnął na nim palce, jęknął krótko, przygryzając wargę. Tak przygotowany materiał wysłał kochankowi. Zaczął nakręcać się na całą sytuację coraz bardziej, a penis w jego spodniach z każdą chwilą robił się coraz twardszy.
Frank sapnął przeciągle, gdy po raz pierwszy obejrzał nowy materiał, a jego penis był już w pełniej gotowości.
F: O kurwa, Gee.
F: Zadzwoń przed końcem.
F: Rozszerz się.
Gerard dotykał się jeszcze przez chwilę, po czym szybkim ruchem ściągnął z siebie koszulkę, a następnie spodnie, pozostając w samej bieliźnie, z przodu której odznaczało się już spore wybrzuszenie. Kliknął "Wyślij".
G: Chcesz go zobaczyć, prawda Frankie?
F: O cholera, tak.
Gerard uśmiechnął się zwycięsko i zsunął sobie z tyłka slipki. Sięgnął do szafki po olejek i wylał go sobie trochę na dłoń. Najpierw dotknął opuszkami palców główki; zatoczył wokół niej kilka kółek, po czym chwycił swojego penisa i zaczął się wolno pieścić. Mruczał przy tym gardłowo: - O tak, Frankie. Tak, szybciej - mówił, zaczynając poruszać bardziej energicznie ręką. Myślał, o tym co właśnie robi Frank i doszedł do wniosku, że jest mu pewnie tak samo gorąco jak jemu.
F: Myślisz o moim kutasie, Gee?
Gerard tylko włączył znów kamerkę i nadal pieszcząc swojego penisa, uniósł biodra w górę i zaczął drażnić palcem swoje wejście. Po chwili wsunął go w nie i stęknął głośno.
G: A jak myślisz?
F: Mm, tak.
F: Tak cudownie ciasny.
F: Jesteś mój.
Gerard wręcz zawarczał i zaczął się umiejętnie rozciągać. Po chwili wsunął w siebie kolejnego palca i jeszcze jednego. Wsuwał je w siebie głęboko i wysuwał, sapiąc i jęcząc przy tym głośno, wyobrażając sobie, że to nie jego palce, a kutas Franka go pieprzą.
- O tak, o tak, Frankie, mocniej - jęczał na nagraniu, wiercąc się przy tym i prężąc ciało. Znów kliknął przycisk wyślij, tym razem nie był już w stanie dodać żadnej wiadomości tekstowej. Iero jęknął głośno, odtwarzając nagranie po raz drugi i coraz szybciej się masturbując. Czuł że zbliża się już do końca.
F: Gee, jeszcze chwila...
Way w tym samym momencie znalazł swoją prostatę i zaczął ją intensywnie stymulować. Jego naprężony penis pulsował w jego dłoni, a on sam zaczął pojękiwać jeszcze głośniej, powtarzał imię Franka jak mantę i wyobrażał sobie go, leżącego w łóżku i masturbującego się przy nadesłanym przez niego materiale.
F: Zadzwoń kochanie.
Gerard jęknął cierpiętniczo, puszczają swojego penisa. Chwycił drążącą dłonią telefon i pośpiesznie wybrał numer Franka, od razu ustawiając go na głośnomówiący Wrócił do intensywnego pieszczenia się, ani na chwilę nie przestając myśleć o kochanku.
- Ach, Gee - sapnął Frank, słysząc w końcu jego jęki i wyobrażając sobie to, co chłopak sobie robił. Siebie doprowadził już prawie na skraj, jednak najpierw chciał usłyszeć jak dochodzi mężczyzna.
Gerard oddychał szybko i ciężko, podczas gdy wszystkie mięśnie miał napięte do granic możliwości. W pewnym momencie jęknął i odchylił głowę w tył - doszedł, wykrzykując przy tym imię kochanka.
- Kurwa, Frank, nawet nie wiesz, jak bardzo cię uwielbiam - wydyszał, starając się unormować oddech.
- Gerard! - krzyknął Iero, po czym doszedł we własnej dłoni, przed oczami mając tyłek swojego faceta. - Och, zajebiście.
- Pozwolisz mi kiedyś spuścić ci się na tyłek? - spytał, szukając w międzyczasie chusteczek.
Gerard uśmiechnął się leniwie i zaśmiał się cicho: - Aż tak ci się podoba, że czujesz się w obowiązku zaburzyć jego perfekcję? - zamruczał.
- Dokładnie - zaśmiał się i skończył wycierać. - Jak tam w ogóle u ciebie, wszystko w porządku?
- Aktualnie w jak najlepszym - powiedział Gerard. Czuł przyjemne rozluźnienie na całym ciele.
- To dobrze. Cieszę się - odparł i uśmiechnął się błogo. - Kiedy kończysz tą promocję?
- Za jakieś dwa miesiące - powiedział, krzywiąc się. Może i seks telefony były czymś intrygującym, ale zdecydowanie wolał mieć Franka blisko. Ten momentalnie posmutniał, lecz nie chciał mocniej dołować swojego faceta.
- Ale na jakiś weekend przyjedziesz do domu? Nasze futrzaki się za tobą stęskniły - zaśmiał się.
Way zamyślił się przez chwilę.
- W sumie mógłbym wpaść - odparł i podrapał się po głowie. Starał się przypomnieć gdzie gra w jakim czasie i nagle dotarło do niego, że za kilka dni daje koncert niedaleko Nowego Yorku. - I w sumie byłoby to za niedługo - dodał z uśmiechem na ustach.
- No.. to wiesz, nasze stwory się pewnie ucieszą - rzucił niby beztrosko, a tak naprawdę aż cały rozpromieniał.
- Stwory...? - zdziwił się Way - Aż tak ci w kość dają, gdy jesteś z nimi sam?
- Oj tak. Ostatnio na spacerze Sammy zaczął lizać podobnego do ciebie faceta po twarzy - prychnął.
- Co on znowu... nosa nie ma?! - westchnął i zaczesał ręką do tyłu włosy. Nawet on sam, choć zajęty, tęsknił za domem, za zwierzakami i przede wszystkim za Frankiem.
- Nie mam pojęcia. Ja bym cię z nikim nie pomylił - mruknął i cmoknął w słuchawkę.
Serce Gerarda mocniej zabiło w piersi i poczuł dziwne ciepło w okolicy serca. To co powiedział Iero było naprawdę słodkie.
- Frank... - zaczął, to co właśnie wymyślił było spontaniczną i odrobinę szalone.
- Gee? - zachichotał i ułożył się wygodniej na ich łóżku. Bez Waya wydawało się ono być ogromne.
- Gee? - zachichotał i ułożył się wygodniej na ich łóżku. Bez Waya wydawało się ono być ogromne.
- No, bo wiesz tak sobie właśnie pomyślałem, że w sumie to dawno nie miałem wakacji. Nie mówiąc już o wspólnych wakacjach. Co ty na to, żebyśmy polecieli do Europy? - mówił szybko, na jednym wdechu.
- Europa? - zdziwił się, lecz uśmiechnął szeroko. Temu to zawsze wpadało coś abstrakcyjnego do głowy. - Może lepiej jakaś wyspa? Nie będziesz miał gdzie ode mnie uciec...
- Ty naprawdę myślisz, że bym chciał? - Gerard na pewno by nie chciał, a już na pewno nie pod jego gorącego ciała i sprawnego języka.
- Może jak narazie zrobimy sobie wakacje w postaci nie wychodzenia z łóżka i codziennie będziemy zamawiać pizzę - rozmarzył się Frank i położył głowę na poduszce Gerarda.
- Ale Frank... - jęknął Gerard - Wakacje - nie lenistwo w łóżku. - "Chociaż z tobą to i lenić się mogę", dodał w myślach.
- Kochanie, uwierz, że nie będziemy się nudzić - mruknął seksownie niczym kot.
- Z tobą nie da się nudzić - odparł nisko. Wiedział do czego to wszystko zmierza... Nie wyjadą nigdzie za to będą spędzać razem dnie na innych, równie ciekawych co zwiedzanie czynnościach. Gerard tak naprawdę nawet teraz, mimo że niedawno się spuścił, marzył o tym żeby Frank zajął się jego tyłkiem - już czuł te brutalne ruchy.
- Następny weekend, tak? - westchnął Frank, nawiązując go przyjazdu swojego faceta. Wtulając się w jego poduszkę czuł się jak skończony idiota, ale nic nie mógł poradzić na to, że pachniała Gerardem.
- Yhm - mruknął - Możesz przygotować coś specjalnego... - Uśmiechnął się grzesznie do telefonu - wiedział, że Frank to zrobi.
- Dla ciebie wszystko - obiecał i ziewnął przeciągle. W NJ było już sporo po północy.
- Dobranoc - zaśmiał się Gerard - I Frank... Nie piszmy do siebie przez ten tydzień.
- Chcesz uzbierać spusty na weekend? - prychnął i zamknął już oczy.
- Można tak powiedzieć - odparł - To dobranoc. Bo coś mi się wydaje, że ci się oczy kleją.
- Dobranoc - mruknął. - Kocham cię, Way.
- Ja ciebie też, Frankie - powiedział cicho ale pewnie i rozłączył się.
Obaj dotrzymali danego sobie słowa i nie dzwonili i nie pisali do siebie. W końcu jednak nadszedł dzień, w którym to ta umowa przestała ich obowiązywać. Way stał pod drzwiami domu, w którym mieszkał razem z Frankiem - nacisnął przycisk dzwonka. Był lekko zdenerwowany, ale i nakręcony - wreszcie go usłyszy, zobaczy, poczuje...
Iero otworzył mu już po kilkunastu sekundach, uśmiechając się szeroko.
- No cześć przystojniaku - mruknął, po czym złapał go za marynarkę i wciągnął do środka.
I tu urywamy, bo podłe z nas stworzenia XD
Wróciłyśmy w końcu i przepraszamy za tak długą przerwę! Spowodowana głównie naszą niechęcią do sprawdzania tekstów i kończenia ich ;=;
Ale...ale, spięłyśmy tyłki bardziej niż Gee prężący się przed Frankiem i zdołałyśmy ogarnąć nasz frerardowy burdel, dlatego w najbliższym czasie oczekujcie nowych tekstów :)
Mamy nadzieję, że jeszcze z nami jesteście :3
+ Niedawno stuknął nam pierwszy roczek wspólnego pisania - Dziękuję Ci, Kotku Jebotku, za tą wspaniałą gejozę <3
Jesteśmy, jesteśmy! Cieszę się, że wracacie do pisania :-)
OdpowiedzUsuń