czwartek, 24 września 2015

Be my baby?

I


'Cześć Gee, chciałbyś się ze mną umówić?', ' Siema stary, co powiesz na romantyczny wypad do kina?', 'Zastanawiałem się, czy może nie poszedłbyś ze mną randkę?'. 
Nie, nie nie! Frank pokręcił głową ze zrezygnowaniem i spojrzał na zegarek wiszący nad tablicą. Uprzedził już swojego przyjaciela, że chce go o coś zapytać po lekcjach, więc nie było już odwrotu. Im szybciej jednak leciał czas, tym bardziej się stresował i tym większą pustkę miał w głowie. Aż chciało mu się śmiać; zawsze taki pewny siebie, a nie potrafi zaprosić na randkę kogoś, kto mu się podoba.

Gerard natomiast siedział na swoim miejscu w klasie i wbijał swoje natarczywe spojrzenie w tarczę, wiszącego nad tablicą, zegara. Chciał już opuścić mury szkoły i spotkać się ze swoim przyjacielem, który miał mu coś do powiedzenia. Wayowi takie uprzedzenie z jego strony wydało się dziwne, więc przez pierwsze dwie godziny lekcyjne zastanawiał się o co może brunetowi chodzić, po tym czasie stwierdził jednak, że tego typu rozważania nie mają sensu i że tylko Frank może zaspokoić jego ciekawość.

W końcu nadeszła ta godzina, w której Frank Iero miał się stać albo najszczęśliwszym​ chłopakiem na ziemi, albo najsmutniejszym.​ Na miejsce spotkania dotarł jako pierwszy, co dało mu trochę psychicznego komfortu, jednak wciąż bardzo się stresował.

Wayowi dotarcie na miejsce zajęło trochę dłużej, a to tylko i wyłącznie dlatego, że na korytarzu wywiązała się bójka i tłum gapiów, jaki zebrał się wokół walczących, zajął niemalże cały korytarz. 

- Cześć - powiedział, podchodząc do przyjaciela - Mam nadzieję, że długo nie czekasz. Korki były.

- Cześć - rzucił i podrapał się po karku. Zawsze tak robił, gdy był zdenerwowany. - Tylko kilka minut - uśmiechnął się lekko.

Gerard wywrócił oczami: - A więc cóż takiego chciałeś mi powiedzieć, Frankie? - sprezentował mu kuksańca i wyszczerzył się.

- Jest taka sprawa... - zaczął i przeklął pod nosem, nie mając pojęcia jak się za to zabrać. - Co robisz jutro wieczorem?

Way wykrzywił usta i spojrzał w górę, robiąc zamyśloną minę, jakby właśnie analizował cały swój harmonogram zajęć; cóż właśnie tak było, choć pozycji w nim było naprawdę niewiele. 

- Leżę na kanapie i zbijam bąki, jednym słowem mam czas - odparł wesoło.

- Poszedł byś ze mną na... do kina? - poprawił się szybko, nie chcąc na razie używać słowa 'randka'.

- Na piwo też mogę - zaśmiał się Way, bezbłędnie wyłapując niepożądane słowo - Na którą?

- Co? - zdziwił się, jednak po chwili zaskoczył. - A, no tak, na piwo też! Może być siódma?

- Głupolu, nie sprzedadzą nam! - powiedział wesoło i poczochrał Franka po włosach - Może, może.

- No tak, to trudno - mruknął, jednak postanowił jeszcze postawić sprawę jasno, by Gerard był pewien, że nie będzie to zwykłe spotkanie. - Ale Gerard, tak właściwie to chciałbym, żeby to była...

- Tak? - chciał wreszcie wiedzieć, o co brunetowi chodzi i prawdę powiedziawszy, zaczął się już nieco niecierpliwić.

- Randka - oznajmił szybko i spuścił głowę, jako że na jego policzkach pojawił się lekko czerwonawy odcień.

Gerard otworzył szeroko oczy i aż zachłysnął się powietrzem; takiego obrotu sprawy się nie spodziewał. Nie chciał również prosić Iero o powtórzenie, żeby się upewnić; jego mina była najlepszy potwierdzeniem tego, że się nie przesłyszał.

- Wiesz co, zapomnij o tym, okej? - spanikował i zaśmiał się krótko, co przez nerwy zabrzmiało jak chichot.

Way westchnął. Teraz było mu głupio, że zareagował w taki sposób. 

- Frank - jęknął cicho - Ja... Przepraszam. Zaskoczyłeś mnie po prostu. Spójrz na mnie.

- Nie było tematu, Gee - dodał dosadnie, jednak uniósł głowę i skrzyżował ich spojrzenia.

Gerard zrobił markotną minę, a po chwili wzruszył ramionami: - Skoro propozycja kina jest nieaktualna, to... Chodź ze mną na kawę.

- Kino aktualne, ale bez moich wyobrażeń - prychnął. - A na kawę możemy też iść.

- To chodź - Way posłał mu nieśmiały uśmiech i ruszył w stronę najbliższej kawiarni. Czuł, że musi z Frankiem porozmawiać, a pogawędki najlepiej ucinało mu się właśnie przy gorących napojach. Iero wbijał wzrok w ziemię, czując się cholernie skrępowany w takiej sytuacji. Skoro Gerard go odrzucił to najchętniej zszedł by mu z oczu i udał do domu. Po dłuższej chwili dotarli do lokalu, Gerard obejrzał się na Franka, po czym przekroczył próg i udał się do wolnego stolika, machając na towarzysza zachęcająco.

- To...jak tam zleciały lekcje? - spytał Frank, chcąc przerwać tą krępującą ciszę.

- Ciągnęły się cholernie, jak to lekcje - odparł luźno czarnowłosy i poprawił się na swoim miejscu, zakładając jedną nogę na drugą. Gdy zaproponował Frankowi wypad do kawiarni miał plan, jak odkręcić to nieporozumienie,​ teraz jednak czuł się tak, jakby ktoś zresetował mu system - kompletnie nie wiedział, jak się za to zabrać. Mimo rosnącego napięcia starał się jednak sprawiać wrażenie nieskrępowanego i otwartego.

- Aż za dobrze wiem o czym mówisz - zaśmiał się i wyjrzał za okno, jako że żaden inny temat nie przychodził mu aktualnie do głowy, a wciąż czuł się strasznie niepewnie.

Gerard powędrował wzrokiem za spojrzeniem towarzysza; ulica, przy której znajdował się lokal, była zatłoczona o tej porze. Nagle jego wzrok przykuła sporych rozmiarów ruda, włochata kulka, która stała w sporej odległości od okna i patrzyła na niego swoimi czarnymi, jak węgiel oczkami. Chłopak uśmiechnął się mimowolnie i zerknął na Franka, który w dalszym ciągu wyglądał przez szybę. Po chwili odwrócił wzrok i spojrzał na miejsce, gdzie jeszcze chwilę temu znajdował się pies - pusto. Po chwili jednak ten sam, owłosiony pysk znalazł się po drugiej stronie szklanej powierzchni na przeciwko jego twarzy. Zwierzę oparło przednie łapy na niewysokim murku i radośnie machało ogonem.

- Ale cudowny! - zachwycił się Frank, a w jego oczach pojawiły się małe iskierki. Całe napięcie jakby nagle go opuściło.

Gerard zachichotał cicho, widząc zaintrygowanego przyjaciela: - Ciekawe czy na nas poczeka - dodał rozbawiony, chciałby się z nim przywitać. W tym samym momencie do stolika podeszła kelnerka. Odebrała od nich zamówienie i odeszła, w celu jego zrealizowania.

- Chyba nie - westchnął Frank i skinął głową na kobietę, która właśnie go zabierała. Jak najdłużej mógł patrzył za zwierzęciem, a później spojrzał na Gerarda, a przez to wróciło jego napięcie. Odwrócił wzrok i podrapał się po karku. W tym samym momencie wróciła kelnerka i postawiła przed każdym z nich filiżankę z parującą kawą. Gerard uśmiechnął się do dziewczyny i podziękował grzecznie, po czym sięgnął po naczynie i wziął pierwszy łyk. Znów spojrzał dyskretnie na bruneta; nie podobała mu się mina przyjaciela.

- Chodzi o to, że jestem facetem, czy po prostu ci się nie podobam? - spytał wreszcie, bo to pytanie nie dawało mu spokoju. Gdyby to pierwsze to byłby w stanie jeszcze jakoś to znieść.

- Frank... - zaczął i odstawił filiżankę na niewielki spodeczek - Ale ja przecież nie dałem ci wtedy żadnej odpowiedzi. A zareagowałem tak, bo... To było odrobinę niespodziewane. Nie powiedziałem, że nie chcę iść z tobą na randkę.

- A chcesz? - zaskoczył Iero, a w jego oczach znów pokazały się radosne iskierki.

Way uniósł wzrok i spojrzał prosto w bursztynowe tęczówki bruneta: - Franklinie Anthony Iero, byłbym zaszczycony mogąc iść z Tobą do kina - powiedział niezwykle poważnie, akcentując odpowiednie słowo. Brunet uśmiechnął się promiennie i aż odłożył szklankę, by nie wylać kawy.

- Na randkę, tak? - upewnił się.

Way przytaknął i posłał mu uśmiech. Kurcze, widok szczęścia na twarzy przyjaciela sprawiał mu ogromną przyjemność, szczególnie, że on był jego sprawcą. 

- Nosz cholera, Gee, nie mogłeś tak od razu, tylko kazałeś mi tu siedzieć jak na skazaniu? - prychnął i wziął długiego łyka kawy.

- To ty się od razu zdenerwowałeś i skończyłeś temat, kochanie - dodał na końcu pieszczotliwie.

-N-nie nazywaj mnie tak! - burknął, rumieniąc się delikatnie, co zasłonił filiżanką.

Way zaśmiał się cicho i przeczesał palcami grzywkę; ich randka zapowiadała się bardzo ciekawie. Miał tylko nadzieję, że Iero nie będzie się tak co chwilę rumienił, bo on sam zacznie się czuć nieswojo - zwykle nie był sprawcą wypływającej na policzki kumpla czerwieni.

- Głupek - rzucił jeszcze, po czym dopił kawę do końca i oparł się wygodniej.

Way po chwili również dokończył swoją kawę i wtedy obaj stwierdzili, że już czas się zbierać. Uregulowali rachunek, po czym wstali i skierowali cię w stronę wyjścia. 

- Chciałbyś żebym cię odprowadził? - zapytał Gerard.

- Nie jestem babą, Gee - zaśmiał się i odwrócił do niego przodem. - Cieszę się, że się zgodziłeś - powiedział i przytulił go lekko. - Do jutra!

- Kurde, ale ja chciałem twoją książkę z bioli - zaśmiał się głośno - Moją zgubiłem. Znowu.

- No chyba że tak - rzucił. - To chodź.

Gerard dogonił go i razem ruszyli w kierunku domu Franka.

Dni mijały dość szybko, a Frank powoli zaczynał stresować się randką. W końcu to on zaprosił Gerarda, więc w jego kwestii leżało to, by ten dobrze się bawił. Dziś wieczorem mieli się spotkać; Way znał już godzinę i teraz pozostała tylko kwestia przygotowań. Największy problem sprawił mu dobór ubioru, chciał wyglądać dobrze, ale nie przesadzić. Stał więc dłuższą chwilę przed szafą i zastanawiał się, co powinien na siebie włożyć; w końcu padło na czarny t-shirt i spodnie, trampki i kurtkę khaki. Na koniec spryskał się jeszcze jakimiś perfumami. Był gotowy. Spojrzał na zegarek. Do rozpoczęcia seansu zostało jeszcze 30 minut. Idealnie! Jeśli teraz wyjdzie, na pewno się nie spóźni.

Frank już czekał na niego w kinie, w dłoni trzymając ich bilety oraz popcorn, którego trochę zdążył już podjeść. Był ubrany niemalże jak na co dzień, jednak na czarną koszulkę wyjątkowo nałożył koszulę w kratę. Gerard dostrzegł niską dostać bruneta już z daleka i pomachał do niego przyjaźnie. 

- Cześć - przywitał się - To co? Idziemy? Która sala?

- Hej. Jasne, sala trzecia - odparł uśmiechając się do niego i kierując się w odpowiednie miejsce.

Gdy weszli na salę kinową, na wielkim ekranie już wyświetlano reklamy. Gerard szedł za brunetem, który piął się coraz wyżej i wyżej; zatrzymał się dopiero w połowie sali, gdzie wszedł między rzędy i zajął dwa miejsca pośrodku.

- Pasuje? - dopytał Frank, kiedy już siedzieli na swoich miejscach. Ustawił pop corn między ich siedzeniami.

-Jasne, jest świetnie - stwierdził wesoło i sięgnął ręką po przekąski - Tak właściwie... Co będziemy oglądać? - zapytał. Naprawdę nie wiedział.

- Ten nowy horror o jakiś lalkach - odparł i również sięgnął po żarcie.

- Że Martwa Cisza? - zapytał, a oczy aż mu się zaświeciły. Film zbierał świetne recenzje.

- Tak, dokładnie - odparł Frank, ciesząc się, że Gerard najwyraźniej jest zadowolony z jego wyboru.

W tym samym momencie zaczął się film. Way od razu poświęcił całą swoją uwagę wyświetlanym na ekranie obrazom, od razu tracąc kontakt z rzeczywistością.​ Frank za to nie bardzo interesował się filmem, zwracając większą uwagę na Gerarda. Podobał mu się już od dawna, jednak teraz, gdy był z nim na randce wydawał się jeszcze przystojniejszy.​ Way był tak zapatrzony w ekran, że nawet nie zauważył tego, że jest obserwowany. O jedzeniu również na początku zapomniał, jednak po jakimś czasie sięgnął do pudełka z popcornem. Wtedy też zauważył kątem oka, że Iero cały czas się na niego patrzy; skrępował się odrobinę jednak starał się nie dać tego po sobie poznać i jak gdyby nigdy nic wpakował sobie w usta kilka ziarenek prażonej kukurydzy. Frank zupełnie się tym nie przejął, a nawet wychylił się odrobinę w jego stronę i zaciągnął się zapachem chłopaka. 

- Ale ładnie pachniesz - szepnął mu do ucha.

Gerard odwrócił głowę w jego stronę, napotkawszy jednak spojrzenie miodowych tęczówek, spuścił wzrok. - Dzięki - powiedział cicho, a jego policzki lekko się zaróżowiły. Iero uśmiechnął się lekko, niemalże z zafascynowaniem obserwując jego twarz z tak bliska.

Way spojrzał na niego niepewnie: - Czemu tak mi się przyglądasz? - zapytał - Czuję się... niezręcznie.

- Przepraszam - mruknął i od razu odwrócił głowę. - Po prostu nie mogę się na ciebie napatrzeć. 

Chłopak spojrzał na przyjaciela, czerwieniąc się jeszcze bardziej niż kilka chwil wcześniej. Nie był przyzwyczajony do komplementów, a już na pewno nie ze strony przyjaciela. W sumie... to nie był pewien czy ich relacje nadal można było nazwać przyjacielskimi,​ w końcu właśnie byli na randce. A to coś znaczyło, prawda? Teraz kątem oka uważnie obserwował profil Franka i doszedł do wniosku, że ma bardzo przystojnego kumpla. Ciekawiło go tylko, dlaczego tego wcześniej nie zauważył. Iero nie odzywał się już więcej, sądząc że i tak powiedział zbyt wiele. Skupił się w tym czasie na filmie, który całkiem mu się podobał. Gerard poszedł w ślady kumpla i również skupił swój wzrok na ekranie. Akcja właśnie nabierała rozpędu, a budząca grozę muzyka budowała napięcie; główny bohater jechał właśnie samochodem, wioząc kukiełkę na tylnym siedzeniu. Aż w pewnym, najmniej spodziewanym momencie nastąpiło zbliżenie na twarz drewnianej lalki, na której znikąd pojawił się obrzydliwy uśmiech. Gerard nabrał szybko powietrza w płuca i odruchowo chwycił Franka za rękę. Ten też doznał szoku, dlatego dopiero po chwili dostrzegł, że Gerard ujmuje jego dłoń. Uśmiechnął się zdradziecko i ścisnął lekko jego palce, pocierając skórę kciukiem. W tamtym momencie chciał umrzeć ze szczęścia. Way, gdy poczuł dotyk na swojej skórze, spojrzał spanikowany na bruneta. Najpierw przez myśl mu przemknęło, by zabrać dłoń, jednak gdy tylko dostrzegł zadowoloną minę Franka, odetchnął z ulgą a kąciki jego ust powędrowały lekko w górę. Film powoli zmierzał ku końcowi, a w każdym straszniejszym momencie ich palce zaciskały się mocniej. Frank jednak szczerzył się jak głupi, czując choć taki kontakt fizyczny z przyjacielem. Gerard również był z tego powodu zadowolony, aczkolwiek nie było tego po nim widać tak jak po brunecie. Gdy na ekranie pojawiły się napisy końcowe, a na sali zapaliły się światła, czarnowłosy siedział w fotelu jeszcze przez chwilę, nie puszczając dłoni Iero.

- Obawiam się, że moglibyśmy usłyszeć nieprzyjemne komentarze, dlatego proponuję się puścić, choć chętnie wrócę do tego stanu kiedy tylko to będzie możliwe - powiedział Frank i wychylił się lekko, by cmoknąć go w policzek. Zarumienił się dość mocno, więc zaśmiał się by trochę to zatuszować.

- Oh, sorki - powiedział zmieszany, rozluźniając palce - Ja tak tylko... No wiesz, zagapiłem się. Końcówka filmu, nie spodziewałem się czegoś takiego. Gerard plątał się bez ładu i składu, próbując się usprawiedliwić.

- Nie szkodzi, mi też się to bardzo podobało - odparł, przejeżdżając palcem po jego dłoni i wstając w końcu z miejsca. - To co, pizza?

- Zawsze chętnie - wyszczerzył się, również ruszając tyłek z siedzenia.

- Jak ci się podobał film? - spytał go Frank, kiedy już wyszli z kina i ruszyli do najbliższej pizzerii.

- Świetny był - odparł rozentuzjazmowan​y - Ale ciekaw jestem kto wymyślił ten motyw z lalkami z ludzkich ciał. Było to trochę... obrzydliwe.

- Nie chciałbym takiej spotkać w nocy - zaśmiał się Iero i spojrzał na swojego towarzysza. - Cieszę się, że ci się podobał.

- A jak twoje wrażenia? - zapytał, gdy już zbliżali się do lokalu.

- Podobnie jak twoje, tyle że prawie nie widziałem pierwszej połowy - odpowiedział, kiedy na jego szczęście znaleźli się już w środku. Gerard zarumienił się lekko, ale postanowił to zignorować, podszedł do wolnego stolika w rogu lokalu i zajął jedno z dostępnych miejsc.

- Jak zwykle największą? - zapytał Frank z szerokim uśmiechem na ustach.

Gerard przytaknął i zabrał się za przeglądanie menu: - Numer 10 i 15 wyglądając dobrze.

- To wezmę dziesiątkę - oznajmił i udał się do baru, by złożyć zamówienie i zapłacić. Way skrzywił się odrobinę, nie chciał, żeby Frank tak strasznie się wykosztował. Po chwili jednak stwierdził, że co najwyżej następnym razem to on go gdzieś zaprosi. Brunet wrócił do niego z dwiema szklankami soku, po czym usiadł naprzeciw: - Cholera, też się czujesz tak głupio? 

- Tak... Troszeczkę - czarnowłosy przyznał mu rację - Ale również bardzo miło spędzam wieczór.

- Ja też! - odparł od razu Frank i uśmiechnął się do niego, unosząc swoją szklankę. - To za ten wieczór.

Gerard zrobił to samo i po chwili oboje wzięli po pierwszym łyku; sok był świeży i zimny.

Czas oczekiwania na pizzę minął im na luźniej i przyjemnej pogawędce. Przez chwilę nawet Frank zapominał o tym, że są na randce. Po tym czasie pojawiła się przed nimi ogromna pizza. Gerard aż się oblizał czując jej smakowity zapach. Sięgnął po jeden kawałek i nie chcąc bawić się w jedzenie sztućcami, po prostu wziął pierwszy kęs.

- Smacznego - rzucił jeszcze Frank i również zabrał się za jedzenie. Był pewien, że pochłoną tę pizzę w jak zawsze rekordowym czasie.

Way tylko pokiwał głową, nie mogąc oderwać się od jedzenia. W duchu skarcił się za swoje łakomstwo, ale był pewien, że Frank mu wybaczy - znali się w końcu nie od dziś i tamten doskonale wiedział, że Gerard wręcz ubóstwia włoskie żarcie. Pół godziny później wyszli już z lokalu i spacerowali po opustoszałych ulicach Newark. Było całkiem ciepło, a atmosfera wydawała się być bardzo przyjemna. Gerard czuł się zrelaksowany i chciał by ich dzisiejsze spotkanie trwało, jak najdłużej. W pewnym momencie nawet delikatnie ujął dłoń Franka i posłał mu nieśmiały uśmiech. To był impuls, którego po prostu nie był w stanie zignorować. Brunet uśmiechnął się uroczo, po czym upewniwszy się, że nie ma nikogo w okolicy, znów pocałował go w policzek. 

- Dobrze mi z tobą, Gee - szepnął mu do ucha.

Czarnowłosy uśmiechnął się i przejechał nosem po jego policzku, oplatając go ramionami w pasie i przyciągając go siebie: - Mi również, Frankie. Mi również - powiedział cicho.

Wtedy też Iero oblizał nerwowo usta i objął nimi wargi Gerarda, łapiąc go w tym samym czasie za koszulkę. Way oddał pocałunek, a jego serce zaczęło bić szybciej. To było takie... dziwne, ale jednocześnie bardzo przyjemne.

- Jej - sapnął Frank, opierając swoje czoło o jego. - To było niesamowite...

- Yhm - zamruczał Gerard, nie będąc w stanie powiedzieć nic więcej. Puścił Franka, wyplątał się z jego objęć i zrobił krok w tył tworząc odległość między nimi.

- Hej, wszystko w porządku? - spytał brunet, panikując z powodu tego, że Way się odsunął.

- Tak, tak - odparł czarnowłosy. Nie zrozumiał od razu, jednak po chwili wpadł na to, co wywołało niepokój u Iero, więc żeby te wyzbył się wszelkim wątpliwości, znów się zbliżył i cmoknął go delikatnie w usta. - Niby co miałoby być nie w porządku, Frankie? - zapytał - Genialnie zorganizowałeś ten wieczór, bawiłem się świetnie. I... Myślę, że w najbliższym czasie trzeba będzie to powtórzyć.

- Bardzo chętnie - rzucił z zabójczym uśmiechem i znów go pocałował, jednak tym razem już o wiele pewniej. Usta Gerarda smakowały pizzą i popcornem, a on uwielbiał te smaki. Ten jednak odepchnął go lekko od siebie. 

- Kurde, Frank, nie na pierwszej randce - powiedział z wyraźnym uśmiechem na twarzy. Bawił go porywczość bruneta. Chłopak spalił buraka i odsunął się jeszcze bardziej. 

- Przepraszam... - burknął, nie przyznając się, że czuje się po prostu zbyt szczęśliwy by nad sobą panować.

- Nie się nie stało - powiedział Gerard i uśmiechnął się do niego ciepło - Chciałbyś teraz do mnie wpaść? - zapytał.

- A czy to może się już liczyć jako druga randka? - podchwycił Frank, z powracają pewnością siebie. Ujął dłoń chłopaka i ruszyli dalej.

piątek, 18 września 2015

Po prostu seks

F: Gerard, żyjesz?
G: Żyję Frankie.
G: Choć chyba tylko dla Ciebie
F: Gee, to było takie słodkie...
F: Myślę, że jeśli powiesz mi jeszcze coś miłego, to zasłużysz na nagrodę.
G: Brakuje mi Twojego ciepła i zapachu... Twojej bliskości.
G: Tak dawno się nie kochaliśmy...
F: Ciepło, ciepło, coraz cieplej.
F: Chcę usłyszeć dwa słowa.
G: Tylko dwa?
G: Mogę mówić ich znacznie więcej...
G: Albo tylko Twoje imię, lecz na wiele różnych sposobów
F: Te konkretne dwa słowa. Tyle mi wystarczy, bo one znaczą naprawdę wiele.
F: Powiedz je Gee...
F: A nadrobimy długi czas, który spędziliśmy osobno. Czas zmarnowany.
G: Pragnę Cię?
G: Kocham Cię?
G: Jestem Twój.
F: Wystarczyłoby kocham cię, ale skoro tak się postarałeś...
F: Czas na nagrodę.
G: Czekam Frankie.
F: Wyjrzyj przez okno.
F: Już czekam.
G: To chodź tu do mnie.

Frank wywrócił oczami i uśmiechnął się grzesznie. Cóż za niecierpliwe zwierzę z tego Gerarda. Chociaż z drugiej strony romantyczna kolacja przy świecach mogła jeszcze poczekać. Mają przecież dla siebie cały wieczór i noc... Wysiadł z samochodu i szybkim krokiem ruszył w stronę domu Waya. Już miał zapukać, gdy nagle drzwi otworzyły się na oścież. Czarnowłosy szybko wciągnął go do środka, od razu atakując jego usta namiętnymi pocałunkami. Zatrzasnął nogą drzwi i zabrał się za rozbieranie chłopaka.

- Nigdy.. więcej.. tak długiej... przerwy - wycharczał między pocałunkami.

Frank zaśmiał się krótko. Naparł na niego całym ciałem i przycisnął do dość wysokiej szafki na buty, która stała w przedpokoju. Odwzajemniał pieszczoty. W pewnym momencie wsunął dłonie pod jego koszulkę. Podrażnił sutki i ściągnął okrycie z Gerarda.

- Ach, Frankie - jęknął i przejechał paznokciami po jego plecach. Odchylił głowę do tyłu, a oddech momentalnie mu przyspieszył.

Frank polizał skórę na jego szyi, a później przygryzł lekko tą w okolicy prawego obojczyka. Zaczął przenosić się niżej. Zatoczył kilka kółek swoim narządem smaku wokół sutków Gerarda, a następnie powodził nosem po granicy, jaką wytyczały jego spodnie. Wiedział, że Way jest zniecierpliwiony. Postanowił jednak, że nie da mu od razu tego, czego pragnie i wrócił do pieszczenia jego warg. Ten od razu złapał go za rękę i poprowadził do sypialni, gdzie pchnął na łóżko, po czym usiadł na nim okrakiem. Szybko pozbył się jego koszulki i zaczął palcami pieścić sutki, schylając się w tym samym czasie i znów atakując usta. Frank po chwili intensywnych pieszczot, przewrócił ich tak, że tym razem to on był na górze. Położył się na nim, a następnie uniósł się lekko na przedramionach i zaczął rozpinać pasek jego spodni, a następnie zajął się guzikiem i suwakiem.

- Mmm Frankie... - zamruczał Gee i pewnie wsunął rękę pod jego spodnie i bokserki. Uśmiechnął się, czując, że chłopak jest już na niego gotowy, lecz i tak zaczął powoli jeździć palcami po jego członku.
Iero zamruczał cicho i kazał Gerardowi unieść biodra, tak by mógł ściągnąć z niego spodnie. Gdy już to zrobił, pozbawił go również bokserek i usiadł na jego brzuchu tak, by jego tyłek stykał się z penisem Waya.
 
- I co teraz mam zrobić koteczku, hm? - zapytał i przejechał się językiem po swoich wargach.

- Bierz mnie, Frank - jęknął, przyciskając się do niego jeszcze bliżej. Wpił się gwałtownie w jego usta i przyspieszył ruchy dłoni.

Frank jęknął cicho. Czuł ogień szalejący w jego podbrzuszu. Postanowił jednak jeszcze chwilę się z nim podroczyć. Poruszał więc swoimi biodrami, w tył i w przód, tylko po to, żeby zdenerwować czarnowłosego.

- Frankie - warknął cicho i mocno zacisnął palce na jego ramieniu. Był już maksymalnie podniecony, a tylko ten mały, wredny brunet mógł mu z tym pomóc.

Iero uśmiechnął się grzesznie. Bardzo szybko zlazł z niego, po czym odwrócił na brzuch i nakazał unieść biodra. Przytulił się do jego pleców i zaczął składać na nich czułe pocałunki. Przejeżdżał paznokciami po jego bokach i od czasu do czasu przygryzał skórę, pozostawiając po sobie czerwone ślady.
- Czego pragniesz, Gee? - zapytał niskim, seksownym głosem.

- Weź mnie - wydyszał, wypinając się jeszcze bardziej. Wszystkie te pieszczoty przyprawiały go o zawroty głowy, a dobrze wiedział, że to dopiero początek. Zacisnął palce na pościeli i zagryzł dolną wargę. Iero zaśmiał się złowrogo i sprezentował mu mocnego klapsa, po czym zaczął wodzić po czerwonym miejscu opuszkami palców. Sięgnął do szafki nocnej i wyciągnął z niej tubkę nawilżacza.
Wycisnął sobie sporo na dłoń i rozmasował go w palcach. Rozchylił mocno pośladki Gerarda i zaczął naciskać na obszar wokół jego wejścia. Z jednej strony chciał uprzyjemnić brunetowi zbliżenie, przygotowując go na nie, a z drugiej strony chciał by ten był jeszcze bardziej zniecierpliwiony.
Frank lubił odwlekać przyjemność, a widok Gerarda, który kręcił się pod nim niespokojnie był dla niego niebywale podniecający.

- Zacznij wreszcie - warknął brunet i jeszcze bardziej się wypiął. Nie mógł się doczekać momentu, gdy Frank w niego wejdzie.

- Oj Gee... Chyba nie chcesz, żeby bolało - zaczął troskliwie i wsunął w niego dwa palce, po czym poruszał nimi.

- Nie obchodzi mnie to - prychnął i odwrócił głowę, by móc na niego spojrzeć.

Frank nachylił się nad nim i wpił się brutalnie w jego usta, a jednocześnie wyciągnął z niego palce i naparł na niego swoją sztywną męskością.

Oderwał się od jego warg: - Tak dobrze? - wydyszał.

- Idealnie - sapnął i wygiął się w łuk. Zacisnął palce na ręku Franka i utrzymywał z nim kontakt wzrokowy.

Iero znów go pocałował, tym razem był to jednak krótki buziak

- Gee, jesteś wspaniały, taki... ciasny - westchnął i zaczął się w nim wolno poruszać.

- Ach, Frankie...- jęknął dość głośno, po czym zacisnął szczęki. Iero dobrze wiedział jak się poruszać, by trafiać w jego czuły punkt.

Oddech bruneta przyśpieszył, tak samo jak ruchy, jakie wykonywały jego biodra. Znów zajął się plecami Gerarda, ocierał się o nie, gryzł i drapał. Po chwili jedna z jego dłoni zjechała niżej i zacisnęła się na penisie czarnowłosego.

- Frank! - krzyknął, gdy poczuł te wszystkie pieszczoty. Ich zbliżenie było bardzo intensywne, więc zbliżał się już do końca.

- Tak Gee... Krzycz, chcę słyszeć, jak ci dobrze - mówiąc to, jeszcze mocniej zacisnął dłoń na członku.

Way spełnił jego prośbę i wydawał z siebie coraz to głośniejsze dźwięki. W pewnym momencie wydarł się na całe gardło, po czym doszedł, spuszczając się w dłoń chłopaka. Frank wykonał jeszcze kilka mocnych pchnięć, przygryzł skórę na jego karku i sam doszedł w jego wnętrzu.
Po chwili wysunął się z niego i opadł na łóżku, pociągając Gerarda za sobą, tak, że głowa mężczyzny wylądowała na jego torsie, a on mógł objąć go ramieniem.

Przez chwilę uspokajali oddechy, a po kilku minutach z ust Iero wyrwało się krótkie; Kocham cię, brzmiało ono jednak tak czule, jak nigdy.

- Chyba powinniśmy wziąć prysznic - zaczął Frank i pogładził dłonią po policzku Gerarda - To nie koniec atrakcji, jakie zaplanowałem na dzisiejszy wieczór. Chociaż ta w sumie była nadprogramowa...

- Kocham cię - powiedział szczerze i zaśmiał się krótko. Pocałował go, po czym wstał z łóżka i chwycił jego rękę, po czym udali się do łazienki. Władowali się razem do kabiny prysznicowej, a Frank odkręcił kurek z ciepłą wodą. Gdy tylko gorące krople zderzyły się z ich ciałami, obaj jęknęli zadowoleni. 

- Kocham cię Frankie - westchnął Gee i mocno się w niego wtulił, całując go po szyi.


- Gee, umyjesz mi plecki? - zapytał przymilnie Frank i sięgnął po gąbkę, którym nasączył cytrusowym żelem pod prysznic.  


- Oczywiście - mruknął i zabrał się do roboty. Gładził jego ciało z początku delikatnie, lecz z czasem nabierał siły.


- Ooo tak. Tak dobrze, zjedź jeszcze troszeczkę niżej - zamruczał Frank. 


Gee zjechał na jego pośladki i zaczął je masować. Odwrócił ku niemu głowę i mocno wpił się w ustami. Frank oddał pocałunek i wplótł palce w jego mokre od wody włosy. 


- Czyżbyś chciał powtórkę z rozrywki? Ty mój niewyżyty szczeniaczku? - zapytał i uśmiechnął się grzesznie. 


- Żeby to tylko jedną - syknął mu do ucha i przeniósł dłoń na członek chłopaka.


Frank odchylił głowę w tył, gdy tylko poczuł, że Gerard znów zaczął go stymulować. 


- Oh... - jęknął i znów wpił się w jego wargi.

Gee zamruczał z aprobatą i namiętnie oddawał pocałunek.Dłonie Franka przeniosły się na tors Waya, gdzie szczególnym uwagę poświęciły jego sutkom. Iero czuł, że za chwilę będzie gotowy do kolejnej rundy. Way przygryzł delikatnie jego wargę, śmiejąc się uroczo. Przyspieszył ruchy dłoni.
Frank nachylił się nad jego uchem: - Odwróć się - zamruczał. Gerard od razu spełnił jego prośbę i wystawił się dla niego.
Iero chwycił jego biodra i wszedł w niego jednym, szybkim ruchem. Way był rozluźniony, na co wpłynęły wcześniejsze czynności, jak również i ciepła woda, w dalszym ciągu był jednak przyjemnie ciasny - dawał Frankowi mnóstwo przyjemności, dlatego ten tak strasznie uwielbiał w nim być. 


- Ach tak... mocniej Frankie - jęknął, samemu się na niego nabijając. Oparł się dłońmi o ścianę i rozstawił szerzej nogi.


Brunet spełnił jego prośbę. Jego biodra wystrzeliły do przodu, a jego oddech przyśpieszył. Wszystkie mięśnie miał naprężone - wiedział, że jutro będzie obolały, ale nie przejmował się tym. Zaczął błądzić dłońmi po jego brzuchu, zapuszczając się coraz to niżej. 
Gerard jęczał coraz to głośniej. Czuł się niesamowicie, wiedząc że jest do drugi ich raz tego wieczora, więc będzie trwał znacznie dłużej.

Iero na oślep odszukał kurek z zimną wodą i odkręcił go, schładzając nieznacznie strumień, po czym znów go zakręcił. Bawił się tak nimi przez chwilę, aż w końcu pozostał przy gorącej wodzie.


 - Frankie skup się na jednej rzeczy - burknął Gee i spuścił głowę w dół. Jego sapnięcia stawały się coraz głośniejsze.

Iero uśmiechnął się i przygryzł skórę na jego karku. Nie zaprzestawał ruchów biodrami, a jedna z jego dłoni przeniosła się niżej i zaczęła pieścić mosznę mężczyzny.

- Ooo tak - mruknął i złapał go za nadgarstek. Ledwo trzymał się na nogach, lecz ani myślał przestawiać.

Iero chciał, żeby Gerard doszedł przed nim, więc drugą ręką chwycił jego penisa i zaczął go intensywnie pieścić.

- Ach, Frank! - krzyknął i zaczął głośno jęczeć. Wystarczyło kilka minut, by doszedł, spuszczając się w jego dłoń.

Brunet nadal się w nim poruszał. Nagle do głowy wpadł mu pewien pomysł, wymagał on jednak od niego skupienia i kontroli, a był już tak blisko, że ledwo nad sobą panował. Czuł nadchodzącą falę spełnienia, a w momencie, gdy miał już skończyć, wyciągnął swojego członka z Gerarda i spuścił się na jego kształtny tyłek. Później mógł już jedynie podziwiać swoje dzieło, dysząc przy tym szaleńczo.

- Dawno tego nie robiłeś - mruknął, odwracając się do niego. Przejechał dłońmi po jego torsie i pocałował go wolno, lecz namiętnie.

Frank uśmiechnął się lekko.

- Teraz już naprawdę musimy się doprowadzić do porządku - rzekł w końcu, przerywając pocałunek - Bo zamkną nam wszystkie lokale w mieście.

- Zabierasz mnie gdzieś?-spytał, uśmiechając się uroczo i namydlając ciało swojego partnera.

- Yhm - zamruczał Frank i zabrał się za mycie swojego partnera.

- Dawno nigdzie nie wychodziliśmy, czas to zmienić.

- Podoba mi się to - odparł i spłukał ich ciała orzeźwiającą wodą.

Wyszli z kabiny, a Frank wytarł najpierw Gerarda, a potem sobie ręcznikiem.

- To zmykaj się ubierać - powiedział i klepnął go w tyłek.

- Mam się wystroić? - spytał, uśmiechając się uroczo. Pogładził go czule po policzku.

Frank zaśmiał się cicho; Tak, specjalnie dla mnie.

Gerard jeszcze szerzej się uśmiechnął i dał mu szybkiego buziaka. Pognał do sypialni, gdzie wyciągnął z szafy swój garnitur.

Frank również pognał do garderoby i ubrał strój wieczorowy. Ruszył w kierunku przedpokoju, gdzie już czekał gotowy na wyjście Gerard. 

- To co kochanie, idziemy? - zapytał i posłał mu ponętny uśmiech.

- Seksownie wyglądasz - przyznał Gee, mierząc go wzrokiem. Złapał Franka za rękę i obaj wyszli z domu, po czym wsiedli do samochodu bruneta.

- Gdzie mnie zabierasz?- spytał Way, przejeżdżając palcem po jego udzie.

- Niespodzianka - powiedział Iero i uśmiechnął się tajemniczo. Czuł rękę Gerarda na swoim udzie, a ten niewielki gest niebywale go rozpraszał. Całą swoją siłą woli zmusił się do zignorowania tego szczegółu. Wcisnął pedał gazu być może odrobinę zbyt mocno, bo samochód ruszył z piskiem opon. Mknęli zatłoczonymi ulicami miasta i zatrzymali się przed jedną z najlepszych restauracji w mieście. - No i jesteśmy - oznajmił, po czym wysiadł z samochodu, a widząc, że jego partner przymierza się do otwarcia drzwi, ubiegł go w tej czynności.

- Frankie przecież tu jest cholernie drogo! - burknął, poprawiając odruchowo swój garnitur. Do tego miejsca przychodzili tylko porządni ludzie, w kreacjach za tysiące dolarów. Gerard nie czuł się tam dobrze, lecz nie chciał psuć pomysłu swojego chłopaka.

Iero przysunął się do niego: - Ciii... Kochanie - wyszeptał mu wprost do ucha, a widząc, że brunet zamierza coś jeszcze powiedzieć, zamknął mu usta pocałunkiem.

- Chodź ze mną - rzekł niskim głosem i chwycił jego dłoń, zmuszając go tym samym, by udali się w kierunku wejścia do lokalu.

W drzwiach przywitał ich lokaj, który zaprowadził ich do dwuosobowego stolika.

- Zabiję cię kiedyś! - syknął, lecz po chwili uśmiechnął się uroczo. Ścisnął jego dłoń na stole i pogładził ją kciukiem. Drugą ręką otworzył menu i aż otworzył buzię, gdy zobaczył ceny.

Frank widząc zakłopotanie mężczyzny, uśmiechnął się dyskretnie i sam zaczął przeglądać kartę dań. Po dłuższej chwili przy jego boku zjawił się ubrany w białą koszulę kelner i zapytał, czy może już odebrać zamówienie. Frank przytaknął i powiedział francuską nazwę dania, a widząc niepewność, malującą się na twarzy Gerarda, poprosił dwa razy o to samo. Na pytanie czy życzą sobie wino do kolacji, poprosił o półwytrawne czerwone - tak by pasowało do rodzaju mięsa. Ubrany odświętnie mężczyzna ukłonił się grzecznie i odszedł, zostawiając ich samych. Frank spojrzał na Gerarda i uśmiechnął się: - I jak ci się podoba początek naszego wspólnego wieczoru? - zapytał.

- To nie jest miejsce dla nas, Frankie - szepnął, śmiejąc się cicho. -Ale ty tu jesteś, więc mi się podoba - dodał, ściskając mocniej palce. Nie miał nawet pojęcia co brunet dla nich zamówił, lecz miał nadzieję, że będzie smaczne. Obserwował z zaciekawieniem ludzi siedzących w restauracji. W większości byli oni starsi i wręcz ociekali sporym majątkiem. Kiedy ich danie zostało przyniesione Gerard patrzył się na nie przez pięć długich minut, nie mając pojęcia jak się za nie zabrać. Wzniósł więc kieliszek do toastu, mając nadzieję, że alkohol pomoże mu odnaleźć się w sytuacji.
-Za nas - powiedział dumnie, uśmiechając się do Franka.

- Za nas - powtórzył Frank i upił łyk wytrawnego trunku. Smakowało wyjątkowo dobrze, aż sam się zdziwił, bo zazwyczaj drogie wina mu nie odpowiadały. Gdy już skończyli jeść i uregulowali rachunek, zostawiając gotówkę, opuścili lokal i udali się do pobliskiego parku. Iero uwielbiał to miejsce, szczególnie o późnych godzinach i chociaż większość osób uważało, że błądzenie jego alejkami w takich okolicznościach jest niebezpieczne, to brunet nic sobie z tego nie robił. Latarnie oświetlały ścieżki, a wiatr huczał między koronami drzew. Szli nieśpiesznie, trzymając się z ręce. Iero skradł Gerardowi całusa, a ten w odpowiedzi zaśmiał się uroczo. Po dłuższej chwili dotarli do miejsca, do którego zmierzali. W samym sercu parku znajdowało się niewielkiego jeziorko - teraz jego tafla skrzyła się srebrzyście w blasku księżyca. Frank nachylił się nad Gerardem: - I jak? Podoba ci się? - zapytał.

- Jak mogłoby mi się nie podobać? - zaśmiał się i pocałował go czule, zarzucając mu ręce na szyję. Cieszył się, że Frank coś takiego dla nich zorganizował, nawet jeśli wydali fortunę w restauracji, gdzie przy wyjściu nawet kelner dziwnie na nich spojrzał. Liczyło się jednak tylko to, że spędzał czas z mężczyzną, którego kochał nad życie. Pieścił czule jego wargi, zachowując delikatność pocałunku, który przy towarzyszącej im scenerii wyglądał jak kadr z jakiegoś filmu.

Frank gładził dłońmi jego plecy. Nie chciał przerywać tego pocałunku; podobała mu się ta subtelność - nie było to zaproszenie do seksu, a raczej świadectwo uczuć. Iero w końcu przerwał pieszczoty i pociągnął Gerarda w kierunku drzewa, stojącego dość blisko jeziorka. Siedli przy nim i plecami oparli się o jego pień. Brunet niemalże od razu objął Waya.

Gerard ufnie wtulił się w jego pierś i z radością zaciągał się zapachem chłopaka. Ich rozłąka była zbyt długa, więc musiał nadrobić wszelkie zaległości.
- Dziękuję Frankie - mruknął i pocałował go w policzek.

- Nie ma za co Gerry - Iero szepnął mu wprost do ucha. Może to te otoczenie, może to bliskość ukochanego, ale Frank nagle poczuł się naprawdę szczęśliwy. Tak, jak jeszcze nigdy wcześniej. Czyżby rozstanie pomogło mu, w jakiś sposób docenić obecność bruneta w jego życiu? Zapewne tak. Czuł się dobrze z myślą, że zawsze gdy będzie wracał do domu, tamten będzie na niego czekał. Na zawsze razem - pomyślał - Będziemy chronić się przed najgorszą z chorób tego świata; samotnością.

sobota, 15 sierpnia 2015

Come Back

F: Gee. 
F: Zróbmy coś szalonego. 


G: Co na przykład? 

F: Chciałbym Cię przelecieć w publicznym miejscu. 
F: Ale jesteś, kurwa, na drugim końcu kraju. 

G: Weź, przestań rzucać takimi tekstami, bo mi jeszcze coś stanie i to na pewno nie będzie serce z wrażenia.

F: A wysłałbyś mi zdjęcie, jakby Ci stanął? 

G: Nawet nagrałbym filmik, żebyś mój przyśpieszony oddech i twoje imię na moich ustach w momencie gdy bym dochodził.

F: Zrób to. 


Gerard usiadł wygodnie w fotelu, położył dłoń na swoje krocze i zaczął masować penisa przez materiał spodni. Odetchnął głośno i odchylił głowę w tył. Oczywiście wszystko to nagrywał. Po chwili zatrzymał film i wysłał jako próbkę Frankowi. 

G: Zgadnij o kim teraz myślę.

F: Mm, o mnie. 

F: Ty mój zboczeńcu. 

Iero ułożył się na hotelowym łóżku i od razu wsunął dłoń w spodnie i zaczął się szybko pobudzać, oglądając w kółko ten krótki filmik. 

Way uśmiechnął się leniwie, czytając wiadomość od Franka. Znów włączył nagrywanie, jedną dłoń pozostawił we wcześniejszym miejscu, za pomocą drugiej natomiast podwinął swoją koszulkę i zaczął wolno przesuwać dłonią po swojej klatce piersiowej. Wzdychał przy tym ciężko, a gdy dotarł do sutka i zacisnął na nim palce, jęknął krótko, przygryzając wargę. Tak przygotowany materiał wysłał kochankowi. Zaczął nakręcać się na całą sytuację coraz bardziej, a penis w jego spodniach z każdą chwilą robił się coraz twardszy.
Frank sapnął przeciągle, gdy po raz pierwszy obejrzał nowy materiał, a jego penis był już w pełniej gotowości.

F: O kurwa, Gee.

F: Zadzwoń przed końcem.
F: Rozszerz się.


Gerard dotykał się jeszcze przez chwilę, po czym szybkim ruchem ściągnął z siebie koszulkę, a następnie spodnie, pozostając w samej bieliźnie, z przodu której odznaczało się już spore wybrzuszenie. Kliknął "Wyślij".


G: Chcesz go zobaczyć, prawda Frankie?

F: O cholera, tak.

Gerard uśmiechnął się zwycięsko i zsunął sobie z tyłka slipki. Sięgnął do szafki po olejek i wylał go sobie trochę na dłoń. Najpierw dotknął opuszkami palców główki; zatoczył wokół niej kilka kółek, po czym chwycił swojego penisa i zaczął się wolno pieścić. Mruczał przy tym gardłowo: - O tak, Frankie. Tak, szybciej - mówił, zaczynając poruszać bardziej energicznie ręką. Myślał, o tym co właśnie robi Frank i doszedł do wniosku, że jest mu pewnie tak samo gorąco jak jemu.


F: Myślisz o moim kutasie, Gee?


Gerard tylko włączył znów kamerkę i nadal pieszcząc swojego penisa, uniósł biodra w górę i zaczął drażnić palcem swoje wejście. Po chwili wsunął go w nie i stęknął głośno. 


G: A jak myślisz?


F: Mm, tak.
F: Tak cudownie ciasny.

F: Jesteś mój.

Gerard wręcz zawarczał i zaczął się umiejętnie rozciągać. Po chwili wsunął w siebie kolejnego palca i jeszcze jednego. Wsuwał je w siebie głęboko i wysuwał, sapiąc i jęcząc przy tym głośno, wyobrażając sobie, że to nie jego palce, a kutas Franka go pieprzą. 


- O tak, o tak, Frankie, mocniej - jęczał na nagraniu, wiercąc się przy tym i prężąc ciało. Znów kliknął przycisk wyślij, tym razem nie był już w stanie dodać żadnej wiadomości tekstowej. Iero jęknął głośno, odtwarzając nagranie po raz drugi i coraz szybciej się masturbując. Czuł że zbliża się już do końca.

F: Gee, jeszcze chwila...


Way w tym samym momencie znalazł swoją prostatę i zaczął ją intensywnie stymulować. Jego naprężony penis pulsował w jego dłoni, a on sam zaczął pojękiwać jeszcze głośniej, powtarzał imię Franka jak mantę i wyobrażał sobie go, leżącego w łóżku i masturbującego się przy nadesłanym przez niego materiale.


F: Zadzwoń kochanie.


Gerard jęknął cierpiętniczo, puszczają swojego penisa. Chwycił drążącą dłonią telefon i pośpiesznie wybrał numer Franka, od razu ustawiając go na głośnomówiący  Wrócił do intensywnego pieszczenia się, ani na chwilę nie przestając myśleć o kochanku.


- Ach, Gee - sapnął Frank, słysząc w końcu jego jęki i wyobrażając sobie to, co chłopak sobie robił. Siebie doprowadził już prawie na skraj, jednak najpierw chciał usłyszeć jak dochodzi mężczyzna.


Gerard oddychał szybko i ciężko, podczas gdy wszystkie mięśnie miał napięte do granic możliwości. W pewnym momencie jęknął i odchylił głowę w tył - doszedł, wykrzykując przy tym imię kochanka. 


- Kurwa, Frank, nawet nie wiesz, jak bardzo cię uwielbiam - wydyszał, starając się unormować oddech.


- Gerard! - krzyknął Iero, po czym doszedł we własnej dłoni, przed oczami mając tyłek swojego faceta. - Och, zajebiście.


- Jak zawsze z tobą - mruknął seksownym głosem Way.


- Pozwolisz mi kiedyś spuścić ci się na tyłek? - spytał, szukając w międzyczasie chusteczek.


Gerard uśmiechnął się leniwie i zaśmiał się cicho: - Aż tak ci się podoba, że czujesz się w obowiązku zaburzyć jego perfekcję? - zamruczał.


- Dokładnie - zaśmiał się i skończył wycierać. - Jak tam w ogóle u ciebie, wszystko w porządku?


- Aktualnie w jak najlepszym - powiedział Gerard. Czuł przyjemne rozluźnienie na całym ciele.


- To dobrze. Cieszę się - odparł i uśmiechnął się błogo. - Kiedy kończysz tą promocję? 


- Za jakieś dwa miesiące - powiedział, krzywiąc się. Może i seks telefony były czymś intrygującym, ale zdecydowanie wolał mieć Franka blisko. Ten momentalnie posmutniał, lecz nie chciał mocniej dołować swojego faceta. 


- Ale na jakiś weekend przyjedziesz do domu? Nasze futrzaki się za tobą stęskniły - zaśmiał się.


Way zamyślił się przez chwilę. 


- W sumie mógłbym wpaść - odparł i podrapał się po głowie. Starał się przypomnieć gdzie gra w jakim czasie i nagle dotarło do niego, że za kilka dni daje koncert niedaleko Nowego Yorku. - I w sumie byłoby to za niedługo - dodał z uśmiechem na ustach.

- No.. to wiesz, nasze stwory się pewnie ucieszą - rzucił niby beztrosko, a tak naprawdę aż cały rozpromieniał. 


- Stwory...? - zdziwił się Way - Aż tak ci w kość dają, gdy jesteś z nimi sam?


- Oj tak. Ostatnio na spacerze Sammy zaczął lizać podobnego do ciebie faceta po twarzy - prychnął. 


- Co on znowu... nosa nie ma?! - westchnął i zaczesał ręką do tyłu włosy. Nawet on sam, choć zajęty, tęsknił za domem, za zwierzakami i przede wszystkim za Frankiem.


- Nie mam pojęcia. Ja bym cię z nikim nie pomylił - mruknął i cmoknął w słuchawkę. 


Serce Gerarda mocniej zabiło w piersi i poczuł dziwne ciepło w okolicy serca. To co powiedział Iero było naprawdę słodkie. 


- Frank... - zaczął, to co właśnie wymyślił było spontaniczną i odrobinę szalone.

- Gee? - zachichotał i ułożył się wygodniej na ich łóżku. Bez Waya wydawało się ono być ogromne. 


- No, bo wiesz tak sobie właśnie pomyślałem, że w sumie to dawno nie miałem wakacji. Nie mówiąc już o wspólnych wakacjach. Co ty na to, żebyśmy polecieli do Europy? - mówił szybko, na jednym wdechu.


- Europa? - zdziwił się, lecz uśmiechnął szeroko. Temu to zawsze wpadało coś abstrakcyjnego do głowy. - Może lepiej jakaś wyspa? Nie będziesz miał gdzie ode mnie uciec... 


- Ty naprawdę myślisz, że bym chciał? - Gerard na pewno by nie chciał, a już na pewno nie pod jego gorącego ciała i sprawnego języka.


- Może jak narazie zrobimy sobie wakacje w postaci nie wychodzenia z łóżka i codziennie będziemy zamawiać pizzę - rozmarzył się Frank i położył głowę na poduszce Gerarda. 


- Ale Frank... - jęknął Gerard - Wakacje - nie lenistwo w łóżku. - "Chociaż z tobą to i lenić się mogę",  dodał w myślach.


- Kochanie, uwierz, że nie będziemy się nudzić - mruknął seksownie niczym kot. 


- Z tobą nie da się nudzić - odparł nisko. Wiedział do czego to wszystko zmierza... Nie wyjadą nigdzie za to będą spędzać razem dnie na innych, równie ciekawych co zwiedzanie czynnościach. Gerard tak naprawdę nawet teraz, mimo że niedawno się spuścił, marzył o tym żeby Frank zajął się jego tyłkiem - już czuł te brutalne ruchy.


- Następny weekend, tak? - westchnął Frank, nawiązując go przyjazdu swojego faceta. Wtulając się w jego poduszkę czuł się jak skończony idiota, ale nic nie mógł poradzić na to, że pachniała Gerardem. 


- Yhm - mruknął - Możesz przygotować coś specjalnego... - Uśmiechnął się grzesznie do telefonu - wiedział, że Frank to zrobi.


- Dla ciebie wszystko - obiecał i ziewnął przeciągle. W NJ było już sporo po północy. 


- Dobranoc - zaśmiał się Gerard - I Frank... Nie piszmy do siebie przez ten tydzień. 


- Chcesz uzbierać spusty na weekend? - prychnął i zamknął już oczy. 


- Można tak powiedzieć - odparł - To dobranoc. Bo coś mi się wydaje, że ci się oczy kleją.


- Dobranoc - mruknął. - Kocham cię, Way. 


- Ja ciebie też, Frankie - powiedział cicho ale pewnie i rozłączył się. 


Obaj dotrzymali danego sobie słowa i nie dzwonili i nie pisali do siebie. W końcu jednak nadszedł dzień, w którym to ta umowa przestała ich obowiązywać. Way stał pod drzwiami domu, w którym mieszkał razem z Frankiem - nacisnął przycisk dzwonka. Był lekko zdenerwowany, ale i nakręcony - wreszcie go usłyszy, zobaczy, poczuje...
Iero otworzył mu już po kilkunastu sekundach, uśmiechając się szeroko. 

- No cześć przystojniaku - mruknął, po czym złapał go za marynarkę i wciągnął do środka. 

                                                                                                 
I tu urywamy, bo podłe z nas stworzenia XD

Wróciłyśmy w końcu i przepraszamy za tak długą przerwę! Spowodowana głównie naszą niechęcią do sprawdzania tekstów i kończenia ich ;=;
Ale...ale, spięłyśmy tyłki bardziej niż Gee prężący się przed Frankiem i zdołałyśmy ogarnąć nasz frerardowy burdel, dlatego w najbliższym czasie oczekujcie nowych tekstów :)
Mamy nadzieję, że jeszcze z nami jesteście :3

+ Niedawno stuknął nam pierwszy roczek wspólnego pisania - Dziękuję Ci, Kotku Jebotku, za tą wspaniałą gejozę <3 

piątek, 13 lutego 2015

Halloweenowe porno na Walentynki

W ten szczególny dzień pragniemy złożyć życzenia wszystkim, kochającym gejozę, a w szczególności: 
od Fun Ghoul dla Fear and Agony oraz Desire.
od Amii dla Nancy Grant.

Edit! Amiu dla Ciebie również wesołych Walentynek kochana!

Halloweenowe porno na Walentynki.

Frank poczuł, jak telefon w kieszeni jego kurtki zawibrował już po raz setny tego dnia. Brunet wywrócił oczami, po czym sięgnął do kieszeni i wyciągnął z niej niewielkie urządzenie. Zerknął na wyświetlacz: kolejna wiadomość, kolejne życzenia urodzinowe. Różniły się one jednak od tych wcześniejszych, jednym drobnym szczegółem - Gerard, który był nadawcą wiadomości, zaprosił go do siebie; mieli świętować tą  wyjątkową okazję w jego domu, razem z Mikey'im. Iero w sumie nie miał nic konkretnego do roboty, więc odpisał, że zjawi się za kilkanaście minut - był akurat w okolicy, więc co mu szkodziło odwiedzić kumpli?

Gdy wreszcie dotarł na miejsce, nacisnął na dzwonek, obwieszczając swoje przybycie. W drzwiach przywitał go Gerard. Od razu wciągnął go do środka, w międzyczasie proponując wino. Frank rzecz jasna przyjął ofertę. Lampkę, wypełnioną szkarłatnym płynem otrzymał od młodszego z braci.
Po chwili wszyscy siedzieli w salonie, popijając trunek ze szklanych naczyń i ciesząc się swoim towarzystwem.

Iero miał lekkie zawroty głowy, jednak przecież nie wypił wystarczająco dużo, by doprowadzić się do takiego stanu. Przyłożył sobie dłoń do czoła i próbował podnieść się z kanapy, tłumacząc chłopakom, że źle się czuje i że musi iść do łazienki. Ci  z początku próbowali go powstrzymać, jednak widząc, że ich starania idą na marne, zaniechali ich. Brunet podniósł się w końcu z sofy, przeszedł kilka kroków i ostatnią rzeczą, jaką pamiętał, był jego policzek, który boleśnie zderzył się z panelami w salonie.

Bracia Way zaśmiali się zwycięsko, gdy ich gość w końcu odpadł. Dziwili się, że tabletki, które Mikey rozpuścił w pierwszym kieliszku zadziałały dopiero po takim czasie. Wspólnymi siłami przenieśli go na górę, co nie było zbyt ciężkim zadaniem, bo Frank był całkiem lekki. Kiedy dotarli do odpowiedniego pokoju rozebrali go do naga, a następnie posadzili go na wcześniej przygotowanym krześle, po czym związali mocno tak, by nie mógł wykonać żadnego ruchu, lecz jego ciało wciąż było w dużej mierze odkryte. Młodszy z nich przejechał aż językiem po wargach, nie mogąc się doczekać finału ich niespodzianki.

- Ile jeszcze będzie nieprzytomny? - spytał Gerarda, bo to on załatwiał im proszki.

- Hm... Myślałem, że waży odrobinę więcej. Za jakieś pół godziny - odparł odrobinę zmieszany. No co? Facetów się raczej  o wagę nie pyta, a oszacować ją wcale nie jest tak łatwo.

- Przecież jest drobny - prychnął Mikey i z lubością przejechał po policzku chłopaka. - To mnie zobaczy pierwszego,  gdy się obudzi - oznajmił bardziej sobie niż Gerardowi i uśmiechnął się niebezpiecznie.

- Chyba śnisz - mruknął starszy Way i podszedł do związanego chłopaka. Przeczesał dłonią jego przydługie ciemne włosy, po czym nachylił się nad nim i przejechał mu nosem po policzku.

- Odczep się! - warknął i trącił brata łokciem. Przejechał dłonią po całej ręce Franka, a na koniec ucałował jego palce.

- Dobra. Dosyć tego dobrego! - warknął Gerard. Chwycił brata pod rękę i wyprowadził z pokoju: - Zaczniemy zabawę, jak się obudzi. A jak na razie... Pomożesz mi w przygotowaniu kilku rzeczy.

- Co ty planujesz Gerry? - spytał zdziwiony, lecz podążał za nim z ciekawością.

- Zobaczysz Mikes, zobaczysz... - zamruczał i uśmiechnął się do swoich wizji.

W tym czasie Iero ocknął się,  z początku myśląc,  że spędził u Way' ów całą noc i budzi się z ogromnym kacem. Kiedy jednak całkowicie wrócił do rzeczywistości odczuł nieprzyjemny chłód na całym ciele, oraz zorientował się, że jest związany. Spróbował się wyrwać,  lecz więzy były zbyt silne. Krzyknął krótko,  gdy szarpnął się tak mocno, że aż wywrócił krzesło.

Nagle do pokoju wszedł Gerard. Na pierwszy rzut oka miał zatroskany wyraz twarzy.
- Frankie... Spokojnie - rzekł miękko i uśmiechnął się grzesznie. - Nie chcesz chyba zrobić sobie krzywdy.

Po tych słowach podniósł go, razem z meblem do pozycji pionowej i przejechał dłonią po jego policzku.
- Mikey chodź tu! - krzyknął, odwracają głowę w kierunku drzwi - Nasz gość się obudził.
Młodszy Way wparował do pokoju i od razu ukucnął przed chłopakiem. 
- Cześć Frankie - mruknął i pogładził jego włosy.

- Co... Coo... Się dzieje - zaczął Iero, przenosząc swój zszokowany wzrok z jednego z braci na drugiego - Co wy...

Przerwał mu Gerard, który położył palce na jego ustach.

- To nasz prezent Frankie...- oznajmił wesoło Mikey i zbliżył się do jego ucha. -Napewno ci się spodoba - szepnął.

Gerard stanął za krzesłem i przybliżył usta do szyi Iero; posmakował skorpiona, obrysował końcówką języka jego kształt.

- Co wy, kurwa, robicie? - warknął Frank i z całej siły spróbował się wyrwać.

- Ciii. Ciszej Frankie - powiedział czule czarnowłosy. Przygryzł skórę na wrażliwym karku bruneta, a dłonie zaczęły błądzić po jego torsie, drażniąc co jakiś czas sutki. Mikey za to oparł się na udach chłopaka i przejechał językiem tą samą trasą, kończąc na brodzie Franka. Pocałował go tuż przy kąciku ust, uśmiechając się szeroko.

Źrenice Iero rozszerzyły się, jego oddech przyśpieszył, a przez jego ciało zaczęły przechodzić przyjemne dreszcze. Próbował się jednak nie dać zwieść tym odczuciom.
- P... Ppprzestańcie. Proszę - jęknął i zacisnął mocno wargi. Te wszystkie pieszczoty zaczynały mu się podobać, a jego męskość zaczynała powoli budzić się do życia.

- Ale chyba ci się to podoba - zamruczał Mikey i trącił palcem rosnącego penisa chłopaka. Przyssał się lekko do jego szyi i zostawił na niej malinkę.

Gerard, widząc sztywniejącego penisa Franka, uśmiechnął się i chwyciwszy jego podbródek w dwa palce, odchylił jego głowę w tył i brutalnie wpił się w jego usta. 
- Zaraz wracam - szepnął i wyszedł z pomieszczenia, dając swojemu bratu chwilę sam na sam z ich gościem.

-Aj Frankie, pozwolisz? - zaśmiał się, gdyż brunet i tak nie miał na nic wpływu. Przybliżył się jeszcze bardziej i wpił się w jego słodkie usta, od razu wsuwając język do buzi chłopaka. Brunetowi zaparło dech w piersiach i chociaż nie odwzajemnił pocałunku, nie mógł ukryć rosnącego podniecenia.W tym samym momencie do pokoju wrócił Gerard, z czymś parującym w szklanym naczyniu. Zbliżył się do bruneta i uśmiechnął się zadziornie, przystawiając sobie naczynie do nosa i wdychając słodki zapach gęstej cieczy.

- Zaraz będziesz jeszcze słodszy - zamruczał Mikey i odsunął się od niego. Stanął obok Gerarda i uśmiechnął się szeroko, kiwając na niego głową, by rozpoczął.

Gerard wylał odrobinę substancji na tors bruneta i obserwował, jak cienką stróżką przemieszcza się w dół. Gdy była już mniej więcej na wysokości pępka, przyłożył usta do tamtego miejsca i zlizał płyn, swoim giętkim, gorącym językiem. A następnie wpił się w jego usta. Wtedy też Frank poczuł ten fenomenalny smak, którego nie dało się pomylić z niczym innym.
- Mmm... Czekolada - zamruczał cicho.

Gerard znów zbliżył do niego naczynie i tym razem wylał odrobinę więcej słodkiej cieczy na jego tors. Rozsmarował ją delikatnie, a następnie przeniósł się niżej, na członek bruneta, który również polał gorącą, rozpuszczoną czekoladą.

Wtedy jego młodszy brat umiejscowił się pomiędzy nogami ich gościa, a ręce oparł na jego udach. Oblizał usta, skupiając wzrok w jednym punkcie. Przybliżył się na tyle, by Gerard mógł zająć się torsem chłopaka, podczas gdy on zaczął powoli zlizywać czekoladę z członka.

- O kurwa - krzyknął Frank, podczas gdy usta jednego z braci zajmowały się jego męskością, a drugiego pieściły każdy fragment torsu. Zaczął się wiercić i jęczeć, a wszystkie mięśnie miał napięte.

W pewnym momencie gdy ciało Franka było już czyste, starszy Way po raz kolejny tego wieczoru, pocałował go zaborczo i uśmiechnął się. Wyprostował się, po czym wplótł palce w jego włosy, zerkając sugestywnie na swoją męskość, która dzięki wspaniałym widokom, zdążyła już stwardnieć. Pociągnął lekko głowę Iero w tamtą stronę, a gdy ten oplótł swoimi wargami jego członka. Way nie był w stanie powstrzymać pomruków zadowolenia. W tym czasie Mikey zasysał się mocno na penisie Franka. Kątem oka widział, co działo się wyżej, przez co lekko kręciło mu się w głowie. Wbił paznokcie w uda chłopaka, zostawiając na nich czerwone ślady. Następnie jedną z dłoni przemieścił na jądra Franka i zaczął się nimi bawić.

Gerard czuł, jak Frank niemalże rozpaczliwie, połyka jego penisa i sam ledwo powstrzymywał się przed tym, by nie pieprzyć jego ust. Zerknął kątem oka na Mikey'ego, który wyczyniał cuda z męskością bruneta.

Po chwili Iero doszedł w ustach blondyna, a ten z rozkoszą połknął całą substancję. Possał jeszcze przez chwilę główkę jego penisa, by wyciągnąć z niego wszystko do ostatniej kropelki. 

Gerard poczuł, jak usta Iero rozluźniają się. Jęknął niemalże płaczliwie... Był tak cholernie blisko. Wyciągnął jednak penisa z jego ust i dał mu chwilę odetchnąć. Sam również musiał się uspokoić. Spojrzał na brata, któremu posłał pełen podziwu uśmiech - nie spodziewał się, że uda się mu doprowadzić ich gościa tak szybko do orgazmu. 

W końcu stanął przed Frankiem i położył mu dłonie na kolanach.
- I co powiesz na szybki prysznic? - zapytał, ani na chwilę nie przerywając kontaktu wzrokowego.  

Mikey wstał z klęczek i ustawił się obok brata. Spojrzał na Franka, uśmiechając się spokojnie.
-Ale nie uciekaj nam kochany - zamruczał, gładząc jego policzek. Kciukiem przejechał po ustach Franka, a po chwili schylił się i złożył na nich pocałunek.

-Ale oczywiście, że będzie grzeczny, prawda Frankie? - zapytał Gerard, a kąciki jego ust powędrowały w górę.

Brunet jedynie skinął głową. Wtedy też starszy Way ściągnął z siebie koszulkę i porwał ją, robiąc z jednego ze skrawków materiału prowizoryczną opaskę na oczy.

- Ccccooo, ty rrrobi... - zapytał zaskoczony Iero, gdy tamten przewiązał mu głowę t-shirt'em, czy raczej tym, co z niego pozostało.

- Tak będzie zabawniej kotku - zamruczał.

Mikey zachichotał cicho, po czym zabrał się za oswobadzanie chłopaka. Kiedy skończył dla pewności związał mu także ręce, choćby po to, by nie mógł zdjąć przepaski z oczu. Pomógł mu wstać i z zafascynowaniem przejechał dłonią po całym jego ciele.

Bracia Way zaprowadzili Franka do łazienki, po czym szybko się rozebrali i w trójkę weszli do całkiem sporej, kabiny prysznicowej. Gerard odkręcił kurek z ciepłą wodą i pozwolił jej obmyć ich ciała. Po chwili sięgnął po jeden z żelów pod prysznic, wylał go trochę na gąbkę i spienił go. Jednak w momencie, gdy chciał nanieść go na ciało Franka, usłyszał jego głośny protest. 
- Nie! - warknął brunet - Nie umyjesz mnie tym słodkim świństwem.

Way wywrócił oczami i zbliżył się do niego, kładąc mu rękę na biodrze. 
- Będziesz pachnieć kawą i tiramisu - zamruczał mu wprost do ucha -A wtedy cię schrupie. Te dwie rzeczy to zbyt wielka pokusa - jakby na potwierdzenie tych słów, przygryzł lekko skórę na jego obojczyku.

Mikey w tym czasie objął bruneta od tyłu i wolno, acz mocno całował go po szyi. Dłońmi błądził po całym jego ciele, nie mogąc nacieszyć się tym dotykiem. W pewnym momencie złapał Franka za pośladki, ściskając je lekko.

Iero jęknął cicho. W tym momencie dotarła do niego jedna rzecz; nie obchodzi go zupełnie to, co z nim zrobią, o ile zafundują mu kolejny orgazm. Poczuł, jak myjka dotyka skóry jego brzucha, a następnie do jego nozdrzy doleciał przyjemnie słodki zapach - a jednak starszy z braci dopiął swego.

- Mmm, Frankie... - zamruczał mu blondyn do ucha, po czym wziął na rękę trochę żelu i natarł nim jego członek. Poruszał nią wolno, chcąc torturować chłopaka w rozkoszy.

Gerard stanął od nich w takiej odległości, na jaką pozwalała wielkość kabiny. Obserwował ciało bruneta; to jak wszystkie jego mięsnie na przemian napinały się i rozluźniały. Usta chłopaka były obscenicznie otwarte, a starszy Way nagle poczuł, że musi ich posmakować, no i to zrobił. Przy okazji rozpoczynając sprośną zabawę sutkami Franka.

Iero zadrżał pod wpływem wszystkich tych czynników i zaczął sam sugestywnie poruszać biodrami. Chciał pójść o krok dalej i w tamtym momencie nie ważne było z kim to zrobi.

Starszy Way odsunął się od tej dwójki i oparł się plecami o szklane drzwi, dając Mikey'emu pełną dowolność.
- Odwróć się Gee - sapnął jego młodszy brat, z trudem łapiąc oddech. Przez wszystkie te pieszczoty, które sprawiał Frankowi sam mocno się podniecił. 
Gerard wzruszył ramionami i bez szemrania spełnił jego prośbę. Wtedy też Mikey uniósł związane ręce bruneta i skierował mu je do buzi. 
- Naśliń je, Frankie... - szepnął mu cicho do ucha. 

Iero od razu wziął je do buzi i poślinił obficie. Chciał już zacząć, musiał potrzebował tego, jeszcze żadna erekcja nigdy aż tak go nie bolała.
Kiedy Iero wysunął palce, Mikey nakierował je na wejście Gerarda i przysunęli się do niego bliżej.
- Wiesz co robić - mruknął. 
Gerard po chwili poczuł w sobie pierwszy palec, a po chwili również dwa następne, wtedy też wciągnął ze świstem powietrze. Niby był rozluźniony, ale nadal całe przygotowanie odczuwał jako wyraźne wtargnięcie. Iero jednak się tym nie przejął; rozciągał jego wejście - chciał, potrzebował sobie ulżyć, bo inaczej... Tak naprawdę sam nie wiedział, ale całe jego ciało płonęło.

Mikey cmoknął zniecierpliwiony i sam wyciągnął palce Franka. Przełożył jego dłonie tak, by obejmował Gerarda, a następnie sam chwycił za członek chłopaka i nakierował go na swojego brata. Przyparł mocno do pleców Iero, a jego erekcja wbijała się w ich dolne partie. Naparł na drobne ciało bruneta tak, by wszedł w Gerarda.
Starszy Way jęknął przeciągle i oparł się dłońmi o kabinę. Czuł, jak członek bruneta idealnie do wypełnia, a słysząc jego westchnie tuż przy swoim uchu, przechylił lekko głowę w bok i wpił się w jego usta.
Frank, choć ledwo stał na nogach odszukał jego penisa i zacisnął na nim palce. Prędko zaczął się poruszać, nie mogąc wytrzymać ani chwili dłużej. Oddawał pocałunek, choć po kilku długich chwilach odchylił głowę w tył, by wpić się w usta młodszego z braci.  Usta Mikey'ego łapczywie łączyły się z wargami Iero. Blondyn był na skraju wytrzymałości.

Dłoń Franka jeszcze mocniej zacisnęła się na penisie Gerarda. Iero chciał słyszeć, jak starszy Way wyje z rozkoszy przez jego magiczne i cholernie sprawne palce. Oderwał się od warg Mikey'ego i przygryzł skórę na karku czarnowłosego.

Gerard jęknął dość głośno i doszedł, spuszczając się w jego dłoni. Duża część spermy pociekła również po prysznicowej ściance. Mikey wysunął Franka z wnętrza swojego brata,zaraz po tym jak brunet spuścił się w jego wnętrzu, dochodząc w tym samym czasie. Gerard automatycznie odwrócił się i wpił niemalże agresywnie w wargi Iero. Młodszy Way uśmiechnął się, widząc ich obu spełnionych.

W tym samym momencie starszy z braci uśmiechnął się grzesznie i szarpnął za więzy wokół nadgarstków bruneta. Gdy tamten miał już wolne ręce ściągnął sobie z głowy przepaskę; niemalże od razu zaczął podziwiać ciała dwóch, atrakcyjnych mężczyzn, z którymi znajdował się na dość... ograniczonej przestrzeni. Dostrzegł chytry uśmieszek na ustach Gerard i od razu przeniósł swój wzrok na blondyna, który jako jedyny z nich, był w tym momencie w pełnej gotowości. Kąciki ust Iero powędrowały lekko ku górze, a ona sam rzucił się na Mikey'ego przypierając go brutalnie do ściany i napierając udem na jego erekcję.

- Mm Frankie - jęknął cicho Mikey i wpił się zachłannie w jego usta. Dłonie znów umiejscowił na pośladkach niższego i mocno je ścisnął. Po kilkunastu sekundach puścił jeden z nich, by złapać dłoń Gerarda i naprowadzić ją na członek chłopaka.

Way zaczął pieścić Franka dłonią; wykonywał szybkie i płynne ruchy. Chciał szybko postawić go do pionu, bo wiedział, że Mikes już długo nie wytrzyma. Drugą ręką zaczął masować miejsce między odbytem, a moszną Iero - naciskał na nie trzema palcami i po chwili poczuł, jak członek bruneta, twardnieje pod jego dotykiem.

- Frankie - jęknął młodszy z Way'ów, by chłopak szybciej się podniecał. Chciał go już poczuć w sobie, a czekanie doprowadzało go do szaleństwa.

Iero mruknął coś niezrozumiale i przestał napierać na ciało blondyna, dając mu znak, że ma się odwrócić, a gdy już to zrobił, klęknął za nim, chwycił mocno jego pośladki i rozwarł je, po czym napluł na jego wejście.

Mikey krzyknął krótko, bojąc się, ze zaraz dojdzie tylko od tego. Czuł oddech Franka na swoich pośladkach,z trudem samemu go łapiąc.

W tym samym momencie Frank wpadł na pewien pomysł; nachylił się jeszcze bardziej nad brunetem i przejechał swoim grzesznym językiem, wytyczając ślad od jąder aż po początek kości ogonowej Mikey'ego. W tym momencie blondyn nie wytrzymał, a z jego członka wyprysnęła sperma. Oddychał ciężko i czuł jak jego serce wali mocno o żebra, jakby chciało się wydostać.

Frank widząc efekt swoich działań uśmiechnął się i zaczął delikatnie masować opuszkami palców boki bruneta. Złożył kilka drobnych pocałunków na dolnym odcinku jego pleców, po czym wstał z klęczek i wszedł w niego jednym szybkim ruchem - był nastawiony przede wszystkim na ulżenie sobie.

Gerard stał obok i patrzył się na mężczyzn szeroko otwartymi oczami, a jego dłoń w bardzo szybkim tempie, poruszała się między nogami.

Mikey zacisnął mocno powieki i szczęki, by stłumić nieprzyjemne uczucie. Wiedział, że lada chwila będzie odczuwał już tylko rozkosz, lecz czas okrutnie mu się dłużył. Oparł się dłońmi o ścianę kabiny i ze wszystkich sił starał się utrzymać na nogach.

Frank zaczął wolno poruszać biodrami. Po chwili jednak nie był już w stanie nad sobą zapanować i narzucił sobie znacznie szybsze tempo. Czuł, że brunet jest ciasny i że przyjemnie się na nim zaciska.

- Ach, Frankie - sapnął głośno Mikey i mocniej się ku niemu wypinał, pogłębiając jego ruchy. Odchylił głowę, by móc wpić się w słodkie usta chłopaka.

Frank zamruczał i przygryzł jego dolną wargę. Przejechał paznokciami po bokach blondyna, zjeżdżając niżej. Po czym zacisnął palce na jego męskości.

Gerard w tym czasie z zafascynowaniem obserwował ich działania, ciesząc się, że jego brat odczuwa taką przyjemność. Przyparł klatką piersiową do pleców Franka, przez co również wykonywał takie same jak on ruchy. Przymknął oczy, czując że znów się podnieca.

Frank jęknął, gdy tylko poczuł na sobie ciepło bijące od ciała Gerarda i jego twardniejącego członka, który ocierał się o jego pośladki. Poczuł, że wypada z rytmu i jak przez jego ciało przepływa kolejna fala intensywnej przyjemności.

Zaczął jeszcze szybciej poruszać dłonią na członku Mikey'ego, a gdy ten doszedł i wytrysnął, brunet również skończył i odwrócił się przodem do Gerarda. Policzki miał zaróżowione, a usta lekko rozchylone.

- A ty nadal nie masz dość - wydyszał i zacisnął palce na jego twardym członku.

- Nic nie poradzę, że tak mnie pociągasz - niemalże warknął, wplatając palce w jego włosy i mocno go całując.
Mikey ledwo trzymał się na nogach, więc w dalszym ciągu stał, opartym o ścianę prysznica i starał się uspokoić swój oddech, a Iero znów, wolnymi ruchami nadgarstka, zaczął doprowadzać starszego Waya do szaleństwa.

Trwało to kilka dobrych minut, aż Gerard spuścił się w jego dłoni, całując go leniwie. Objął Franka mocno, a następnie przemieścił ich trochę do tyłu, by mógł również złapać za ramię Mikey'a.

Wszyscy trzej skierowali się od razu od razu do sypialni Gerard i położyli się obok siebie na jego ogromnym łóżku; Frank po środku, a Way'owie po bokach. Teraz dopiero wszyscy odczuli, jak bardzo te wszystkie igraszki ich wykończyły. Frank ziewnął przeciągle i potarł nosek niczym malutkie kociątko. Mikey'ego ten widok naprawdę rozbawił; przecież jeszcze kilka sekund temu ten kociak, był dumnym i pewnym siebie lwem - nie miał jednak nawet siły na to, żeby się roześmiać - powieki same mu opadały.
Gerry natomiast przewrócił się na bok i objął Iero ramieniem, przytulając się do jego dobrego ciała. Mikey nie chciał być gorszy, więc również się do niego przysunął.


Brunet leżał niemalże całkowitym bezruchu; nie był w stanie nawet kiwnąć palcem. Ostatnią rzeczą, jaką zapamiętał były dwa ciała, które przytuliły się do niego i wypowiedziane sennym głosem życzenia: Wszystkiego najlepszego, Frankie. Później brunet zasnął; spełniony i zadowolony, z nikłym uśmiechem na ustach.